I knew you were trouble




Tytuł: I Knew You Were Trouble When You Walked In (Wiedziałem, że byłeś problemem, gdy tylko się pojawiłeś) 

Autorki: @larry_planet & Ruth

Paring: Larry

Bohaterowie: Harry Styles, Louis Tomlinson, Taylor Swift

Z udziałem: Liam Payne, Niall Horan, Zayn Malik, Cher Lloyd, Jade Thirlwall, Perrie Edwards, Nick Grimshaw

Ilość słów: 6 913

Ilość stron: 12  (czcionka 10)

Opis: Co robisz, budząc się w przypadkowym miejscu, nie znając godziny, ani powodu, dla którego tam jesteś? Wciąż zadajesz pytanie: „Dlaczego właśnie ja?”. W głowie Louis’ego Tomlinsona tkwią wspomnienia, które ranią go coraz bardziej, gdy z każdym kolejnym uświadamia sobie, że popełnił błąd już na samym starcie. Pozwolił Harry’emu wtargnąć do swojego życia.

Ostrzeżenie: 
zawiera wątki homoseksualne oraz sceny przeznaczone dla dorosłych. 
jeśli nie jesteś zwolennikiem miłości pomiędzy dwoma mężczyznami, odradzamy czytanie!
○ nie pobieramy za to pieniędzy, piszemy dla rozrywki i przyjemności

Od autorek:

@larry_planet - A więc jest to mój drugi większy shot jaki piszę, pierwszy, który piszę z kimś. Cieszę się na tą współpracę, mam nadzieje, że przypadnie Wam do gustu.
Enjoy x

Ruth (@my_loueh)– Jest to mój pierwszy większy shot. Cóż, jestem bardzo podekscytowana. Z @larry_planet pracowało mi się świetnie, więc mam nadzieję, że równie świetnie będziecie się bawić, czytając.

ZWIASTUN:





|IKYWT|

Myślę, że kiedy to wszystko jest już skończone, to powraca tylko przez mgłę, rozumiesz.
To wszystko zaczęło się niewinnie. Prawie. Bo gdy Louis obudził się na zimnej podłodze w miejscu, które na oko wydawało się niebezpieczne i zniszczone, poczuł się pusty. Czuł jak głębokie są rany na jego sercu. Bał się. Nie wiedział gdzie się znajduje, co tutaj robi i czy ktokolwiek tu jest. Przez głowę przemknęło mu kilka obrazów z zeszłej nocy. Zbyt szybko, aby spostrzegł coś nadzwyczajnego. Gdy opuszkami palców przejechał po swojej skórze czuł zmianę. To nie był on. I gdy pierwszy raz przymknął na dłuższą chwilę swoje oczy wszystko powróciło. Jak kalejdoskop wspomnień. Powraca wszystko, za wyjątkiem jego samego. Każde wspomnienie było w jego głowie. Od samego początku. Złe i dobre chwile. Miał świadomość, że to zostanie z nim do końca życia, on nie wróci. Bo postawił krok wstecz. Nauczył go żyć chwilą, nie martwić się o jutro, uciekać od błędów i nie zadawać pytań. Lecz teraz w jego głowie coś samo pytało: Czy mu zależało? Czy go kochał? Czy to była zwykła przygoda? Ile razy go okłamał? Czy jest w stanie zapomnieć?
Myślę, że gdy pierwszy raz go ujrzałem, jakaś cząstka mnie wiedziała co może się wydarzyć. I naprawdę, nie chodzi tutaj o jego słowa, czy czyny. Chodzi o uczucie, które pojawiło się razem z nim.
-Louis, co z tobą? - Szatyn usłyszał pretensjonalny głos Niall'a, więc spojrzał w jego stronę i podniósł do góry jedną brew.
- O co chodzi Nialler?
- O co chodzi? O co chodzi?! - zaśmiał się. Sarkastyczny śmiech, zapowiadało się ciekawie. - Obiecałeś, że w tą noc pojedziesz z nami na miasto. Mamy się zabawić. Chociaż raz nie dbać o zasady. Obiecałeś! - krzyczał, czyli się wkurzył. Louis westchnął i spojrzał na swoje dłonie. Może warto było raz się zapomnieć?
- Racja.. okey! Pojadę! Jeden raz, ale kiedy powiem, że mi się nie podoba wracamy, jasne? ? Zapytał patrząc na grupę swoich przyjaciół.
- Umowa stoi, szykuj się.
***

- Przestań siedzieć taki przygnębiony! Rozluźnij się! Skręcimy na chwilę na stację benzynową i szybko jedziemy na imprezę - głos Liama rozbrzmiał po samochodzie. Louis nie był przekonany do tego wyjazdu. Nie był typem imprezowicza. Wolał siedzieć w domu, słuchać muzyki i czekać aż noc zastąpi dzień. Wszyscy jego znajomi mówią, że powinien już ruszyć naprzód. Nie patrzeć na innych. Nie potrafił, bo lubił wygodne i spokojne życie.
Właśnie usłyszałem, że poszedłeś na przód, zostawiając za sobą szepty na ulicy.
Gdy samochód się zatrzymał, Louis automatycznie z niego wyszedł. Oparł się o niego i schował twarz w dłonie. Oddychał szybko chcąc opanować swoje emocje. Nienawidził burzyć swojego spokojnego i normalnego życia. Nie kręcił go alkohol, narkotyki, papierosy czy seks. Nawet miłość była dla niego złym czynnikiem. Nie wierzył w nią. Wziął głęboki oddech i spojrzał przed siebie. Jego spojrzenie skrzyżowało się z innym. Świat się zatrzymał. Louis zapomniał o tym co go otacza. Zapomniał jak oddychać. I wtedy pierwszy raz pomyślał, że ten wyjazd był jednak dobrym pomysłem. Lecz kiedy Niall chwycił go za ramię i nakazał wejść do samochodu ten ostatni raz spojrzał w jego stronę. Zniknął.
Szalonym wydaje się fakt, że nie mogę być pewny czy kiedykolwiek poczuję coś podobnego. I nie wiem, czy powinienem to poczuć.
- Cholera Liam, dupku, nie potrafisz wymienić nawet zwykłego koła! - Farbowany blondyn krzyknął na tyle głośno, że Louis słyszał to w zamkniętym samochodzie. Dłonią przetarł swoje zmęczone oczy, po czym zamknął je aby przypomnieć sobie jak wyglądał nieznajomy. Był piękny. Tatuaże, potargane włosy, wyrzeźbione ciało. Wszystko to co powinno Louis’ego odstraszać, a jednak przyciągało. Otworzył oczy, po czym zamrugał kilkakrotnie. Zauważył, że do ich samochodu podjeżdża jakiś mężczyzna na motorze. Ciekawość zżerała Lou od środka. Musiał sprawdzić kim był.
Był nieobecny, gdy stał tuż obok mnie.
- Nie potrzebujecie czasem pomocy? - Louis z wrażenia musiał oprzeć się maskę samochodu. Nie był w stanie ustać samodzielnie. Bo gdy nieznajomy spojrzał na niego z łobuzerskim uśmiechem, ten automatycznie zagryzał wargę. Obserwował go cały czas gdy pomagał naprawić auto. W duchu modlił się aby to trwało jak najdłużej.
- Louis, wsiadamy!- Wtedy szatyn zauważył Nialla machającego mu dłonią przez twarzą. Nie chciał jechać dalej. Bił się z myślami. Przedstawić się czy nie. Ryzyko. Chciał je podjąć. Pierwszy raz od dawna. W końcu jak diabeł mógłby pchać mnie w ramiona kogoś, kto przypomina anioła gdy tylko się uśmiechnie? Wiedział, że jego świat poruszał się zbyt szybko i świecił wyjątkowo jasnym płomieniem.
- Ach, więc Louis? - Te słowa wywołały u niego dreszcz na całym ciele. Obrócił się, po czym przytaknął - Jestem Harry. Harry Styles. Mówią, że jestem niebezpieczny. - Louis w tym momencie mógł poczuć zimny oddech koło swojego ucha - Ale mogę być także romantyczny. - Mimowolnie uśmiech wkradł się na jego usta. - Więc... jeśli chcesz, mogę pokazać ci okolicę. Wsiadasz? - Harry oparł się o swój motor i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Louis mógł usłyszeć przy uchu chichot oraz cichy szept Nialla:
- Niebezpieczeństwo.
I już wtedy wiedziałem, że byłeś problemem, gdy tylko się pojawiłeś. 

|1|

Mogło się wydawać, że Louis postradał wszystkie zmysły. Podszedł do motoru i usiadł na nim okrakiem.
            - Prowadź! – zwrócił się do Harry’ego.
            Silnik głośno zabrzęczał. Louis nie miał pojęcia w co się pakuje. Pomyślał o tych wszystkich dziewczynach i chłopakach, którzy jakiś czas temu siedzieli na jego miejscu. A może nie… Może był wyjątkowy.
            Harry podał Louis’emu kask.
            - Trzymaj się mocno, cnotko.
            Louis zaśmiał się nerwowo. Zabezpieczył głowę i objął rękoma tors nieznajomego. Nienawidził motorów, uważał je za bardzo niebezpieczne, ale zaryzykował. Już tylko jedna noga Harry’ego utrzymywała pojazd pionowo. Silnik zabrzęczał jeszcze głośniej. Ruszyli.
            Jazda z kimś, komu Louis ufał – a przynajmniej chciał – różniła się od pozostałych w jego życiu. Przez chwilę miał wrażenie, że lata; odrywa się od swojego ciała i wzbija. Uniósł ręce, przebijając się nimi przez ścianę powietrza, która wydawała się być ostrzeżeniem przed wtargnięciem do świata Harry’ego. Mimo wszystko – Louis zaryzykował.
            Zatrzymali się przed wysoką bramą z tabliczką „Teren prywatny”. Harry zgasił silnik i postawił motor wraz z Louis’m na nóżce. Szatyn obserwował jak zgrabnie porusza się ciało Harry’ego. Podziwiał jego szczupłe nogi oraz szerokie ramiona, które mogłyby go przytulić. Był pieprzonym romantykiem. Ale lubił to.
            Harry chwycił w dłonie ciężką płytę, opierającą się o wysoką siatkę i napinając mięśnie, przeniósł ją w inne miejsce. Osłaniała ona dziurę, przez którą można było przejść na drugą stronę.
            - Nie możemy – zaalarmował zdrowy rozsądek Louis’ego. – Złapią nas.
            - Czy nie wydaje ci się, że już trochę za późno na wycofanie się? – Głos Harry’ego był zachrypnięty. Przyprawiał Louis’ego o ciarki na całym ciele. – Poza tym, czym jest życie bez ryzyka?
            Te słowa uderzyły w samo sedno. Louis przełknął ślinę. Zgodzić się, czy się nie zgodzić? Obejrzał Harry’ego jeszcze raz; ze szczegółami.
            - Ale dasz mi potem poprowadzić?
            Harry zaśmiał się i mrugnął porozumiewawczo.

            Znaleźli się nad dużym jeziorem. Harry zagarnął w ręce kilka kamieni i zaczął puszczać „kaczki”. Kiedy się nachylał, krótka skórzana kurtka uniosła się do góry, odsłaniając skrawek pleców. Louis przygryzł wargę i podszedł do chłopaka.
            - Więc… - zaczął. – Czym się interesujesz?
            - Tobą – odpowiedział beztrosko Harry, zapatrzony w dal, a horyzont odbijał się w jego oczach.
            Louis zaniemówił. Ich spojrzenia po chwili się skrzyżowały. Zielone tęczówki Harry’ego zbyt intensywnie wpatrywały się w szatyna. Kolejne ostrzeżenie. Zaryzykował.
            - Jesteś taki spięty. Ochłoń – rzekł Styles.
            Zanim Louis zdołał zaprzeczyć lub zrobić cokolwiek, by nie dać Harry’emu tej przewagi nad nim, dłonie kędzierzawego chłopaka spoczęły na klatce piersiowej szatyna, po czym popchnęły go. Louis z pluskiem wylądował po kolana. Woda była zimna; niemal tak zimna jak wydawała się być skóra Harry’ego. Chłopak śmiał się, wręcz kpił, póki Louis nie złapał go za nadgarstek i wciągnął za sobą. Teraz śmiali się oboje. Przez ciało Louis’ego przebiegł przyjemny dreszcz jakiego jeszcze nigdy nie doświadczył. Zwykle nie robił takich rzeczy. To szaleństwo. Ale zaryzykował.
            Wyszedł na brzeg, wciąż nabijając się z Harry’ego.
            - Złapię cię.
            - C-co?
            Niebawem zaczęli biegać przy brzegu, potykając się i śmiejąc. Louis był mniejszy i zbyt słaby, by uciec wysportowanemu Harry’emu. Zresztą, wcale nie chciał uciekać. Padli razem na trawę. Leżeli na sobie w przypadkowej pozycji, próbując złapać oddech.
            Dokładnie przyglądali się szczegółom swoich twarzy. Ich oczy pociemniały, usta wygięły się w uśmiechy, póki nie zdali sobie sprawy z tego jaka chemia zaczyna się między nimi wytwarzać. Louis westchnął głośno. Wcale ci nie zależy, myślał. Ale mnie się to podoba.
            Uniósł lekko głowę, by napotkać usta Harry’ego. Opierali o siebie swoje czoła i patrzyli sobie w oczy. Harry nadął wargi, by musnąć usta Louis’ego. Poczuł je. Miękkie i wilgotne, po chwili miażdżone przez jego własne. Zaczęli od spokojnego pocałunku, choć niebawem Harry zmusił Louis’ego do rozchylenia warg i wpuszczenia jego języka do środka. Wydawało się to być brutalne, lecz Louis zdecydowanie uznał ten pocałunek za najlepszy w swoim życiu.
            Harry oderwał się nagle.
            Powiedział:
            - Chodźmy do mnie.
            Po raz pierwszy w głowie Louis’ego zabrzęczał sygnał w stylu: nie zgadzaj się. Przypomniał sobie szept Niall’a: Niebezpieczeństwo. Ale Harry był kimś wyjątkowym. Louis znał go zaledwie godzinę, ale czuł, jakby wiedział o nim wszystko. Znał ryzyko, owszem. Styles wydawał się być typem człowieka, który się nie angażuje i po każdym romansie robi nowy tatuaż. Jednak coś, co wstąpiło tego wieczoru w Louis’ego kierowało go w stronę: zaryzykuj. Chcesz być jedną z jego zdobyczy.
            Potrząsnął potakująco głową.
            - Zgoda.

|2|


            Harry wynajmował małe mieszkanie – a przynajmniej takie wydawało się na pierwszy rzut oka. Louis nie miał czasu się rozglądać. Trzymał mocno dłoń Harry’ego, prowadzony do sypialni. Na środku stało zwyczajne, dwuosobowe łóżko okryte miękkim, cienkim, brązowym kocem.
                Harry zdjął kurtkę. Louis stał oniemiały, nie wiedząc jak ma się zachować, czy coś powiedzieć, może się wycofać. Na to było już za późno. Zaczął przeklinać w myślach, że nie pomyślał dwa razy za nim zgodził się tu przyjechać. Harry ewidentnie zamierzał uprawiać z nim seks i to wcale Louis’ego nie niepokoiło. W całe niepotrzebne zakłopotanie wprawiał go fakt: co pomyślą inni?
                Mimo wszystko, pozwolił zdjąć z siebie spodnie i dotykać. Nie był sobą. Przez pierwsze sekundy wydawało mu się, że wyszedł z ciała i siedzi obok, przyglądając się tej niezręcznej sytuacji. Ale fakt był taki, że Louis rzeczywiście stał, opierając jedno kolano o róg łóżka, obcałowywany przez Harry’ego. Nawet nie drgnął.
                Harry przerwał na chwilę i spojrzał mu w oczy.
                - Dobrze się czujesz? – zapytał.
                Louis otrząsnął się, jakby wybudzony z głębokiego snu i przełknął ślinę.
                - Jak nigdy wcześniej – odparł, zawieszając ręce na ramionach Harry’ego.
                A więc był tu i teraz, obnażony i rozpalony. Gdy Harry wpił się w jego usta, zrozumiał, że zaraz odda mu się z dodatkową dla siebie korzyścią.
                Westchnął.
                Wszystkie jego myśli gwałtownie skupiły się na tej intymnej chwili. Mógł poczuć jak z ciała Harry’ego do jego samego przeskakują iskry. Gładka skóra kędzierzawego chłopaka ocierała się o podbrzusze Louis’ego, gdy jego usta całowały sutki… żebra… brzuch… biodra…
                - Och – westchnął.
                Poczuł jak kąciki ust Harry’ego unoszą się. Chłopak zachichotał i wyprostował się, jednocześnie łapiąc w mocnym uścisku Louis’ego i przewracając go na łóżko. Materac nagiął się pod jego ciężarem, po czym wyprostował nieco, a Louis poprawił się na miejscu.
                - Pragnę cię – rzekł zachłannie Harry. Niemal łapczywie, niestosownie. Louis znów nie poznał samego siebie. Spodobał mu się sposób w jaki zwracał się do niego Harry. Był taki pozbawiony granic.
                Styles wdrapał się na łóżko, po drodze gubiąc pasek. Nachylił się nad szatynem, złączając ich wargi i wślizgując język do ciepłych ust.
                - Mmmm…
                - Zróbmy to. – Te słowa wypłynęły z ust Louis’ego tak po prostu.
                Harry nie zamierzał czekać, ani pytać, czy Lou jest pewien. Zdjął swoje spodnie i rozpoczął znów całować nowego przyjaciela. Wślizgując duże dłonie pod jego koszulkę, jednocześnie ściągał ją i rejestrował każdy najmniejszy szczegół; każdy mięsień. Louis był dla niego idealny. W głowie Harry’ego roiło się od przekleństw i zbereźnych epitetów. Ciało Louis’ego było dla niego doskonałe do całowania, dotykania… do seksu. Mówił na to „gejowska sylwetka”, co w jego słowniku nie było żadną ujmą.
                Louis pozbawiony koszulki trząsł się coraz bardziej z podniecenia. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała bardzo szybko. Harry sięgnął do jego bielizny. W tej chwili Louis mógł dostrzec jak oryginalny i zarazem brutalny jest Harry. Zwłaszcza gdy chwycił w zęby gumkę od bokserek i ściągnął ją w dół. Złożył kilka pocałunków na podbrzuszu Louis’ego, czując między zębami jego włosy łonowe, a potem bez ostrzeżenia chwycił w dłonie jego penisa i obciągnął mu kilka razy. Louis stał się bardzo twardy. Boleśnie.
                Harry uśmiechnął się do siebie. Nałożył nogi Lou na swoje pokryte tatuażami ramiona i wyjął z kieszeni spodni, leżących obok, prezerwatywę. Naciągnął ją na swojego penisa i powoli wprowadził we wnętrzności Louis’ego.
                Louis jęknął.
                Harry nachylił się z zamiarem pocałowania go. Zbliżając się, patrzył głęboko w oczy szatyna. Ten mógł dostrzec jak ciemne są zielone tęczówki. Niemalże zawładnęła nimi jakaś nieokreślona siła, władza… pożądanie? Louis przełknął ślinę i wplótł palce między loki Harry’ego. Pozwolił by jego wargi mocno przywarły do warg Harry’ego. Czuł ich wyjątkowy smak i zamach kędzierzawego chłopaka. Pieścił je swoimi, wpuszczał do ust język, który ocierał się o jego podniebienie, przyprawiając o miłe dreszcze.
                W końcu Harry poruszył się w nim. Z początku powoli, próbując przyzwyczaić ich obojgu do niekomfortowego uczucia. Z każdym kolejnym pchnięciem Louis zdawał się być luźniejszy i spokojniejszy. Całował Harry’ego bardzo namiętnie. Najlepiej jak potrafił.
                - Och… uhh… tak dobrze – mówił Louis.
                Harry przyspieszył. Louis jęknął, lecz tym razem z przyjemnością. Zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że staje się bardzo zachłanny. Ta cecha nie była do niego podobna; lecz teraz każdą komórką ciała wiedział, że ma zamiar kochać się z nim całą noc.
                Gdyby jeszcze wczoraj Liam lub Niall powiedzieliby mu, że następną noc spędzi z niejakim Harry’m Styles’em – zadziornym, brutalnym, wiedzącym czego chce i wytatuowanym mieszkańcem Bristolu – wyśmiałby ich i prawdopodobnie zlekceważył. Dlatego wręcz niemożliwe wydawało mu się, że przeżywa orgazm otulony wargami zupełnie obcego mężczyzny, a może nawet nastolatka.
                - Krzycz moje imię, Louis. Chcę cię usłyszeć – warknął zachrypniętym głosem Harry.
                Louis miał wrażenie, że zaraz dojdzie. Te słowa tak rozpaliły jego skórę, że wydawała się parzyć. Nabrał powietrza do płuc i rozkoszując się niebiańskim uczuciem w podbrzuszu, krzyknął:
                - Harry! O tak! Pieprz mnie, Harry! Ugh! Dalej, dalej, właśnie tak! Harry! HARRY! Ow-ow-ow!
                Oboje byli już na krawędzi. Niewiele brakowało, by doszli w tym samym czasie. Harry dyszał głośno, a Louis krzyczał i jęczał, co jakiś czas całując usta Harry’ego. Szyby w pokoju zaparowały, a pościel zwilgotniała od ich ciał.
                Harry odrzucił głowę do tyłu i z gardłowym rykiem wystrzelił w prezerwatywę. Louis widząc to, zacisnął mocno powieki, po czym kleista maź rozlała się po klatce piersiowej Harry’ego.
                Obaj opadli na poduszki, głośno oddychając.

|3|

- Czy do cholery jest tu ktoś? – Louis krzyczał. Jego głos roznosił się echem w powietrzu. Lecz nikt nie miał prawa go usłyszeć, bo był na kompletnym pustkowiu. Sam, opuszczony i zraniony.


- Mam pomysł – Oczy Harry’ego świeciły z podniecenia. Od kiedy spędzili ze sobą noc uzależnili się od siebie i postanowili brnąć w to dalej. Razem. Wplątywali się w coraz większe kłopoty, lecz Louis nie mógł tego widzieć. Był zaślepiony miłością. Brunet spojrzał na swojego chłopaka zachęcając go do mówienia.– Pójdziemy na kolację.
                To zdziwiło samego Louis’iego. Harry Styles nie był typem romantyka. Przez ten wspólny miesiąc wolał upijać się co weekend na imprezach w których Lou zwykle nie miał zwyczaju bywać. Zmienił się. A może ktoś go odmienił? Był w stanie zrobić wszystko, aby jego pierwsza i jedyna miłość przetrwała. Zaczął podobać mu się stan po narkotykach. Ta beztroska, oddalenie się od rzeczywistości, ekscesy jakie przeżywał później z Harry’m.
                - Kochanie, to świetny pomysł, ale… to nie jest w Twoim stylu, prawda? – Nie był do końca przekonany co do tego pomysłu. Znali się już jakiś okres czasu. Bo to wszystko zaczęło się przypadkiem. Początkowo ich związek był normalny. Patrzyli na siebie ukradkiem, myśląc, że nic nie znaczą dla siebie. Mieszkali w jednym mieście i wcale się nie znali. Zupełny przypadek. Gdy Harry patrzył w oczy Louis’iego mógł wyczytać z nich, że ktoś go wcześniej mocno zranił. Przez ten pierwszy miesiąc, zanim się poznali, domyślali się co drugie ma na myśli. Z tych niedopowiedzianych spojrzeń, gestów i słów rodziło się zainteresowanie, by czas zepsuć to mógł. Czas nieubłaganie mijał. Louis nie chciał tego. Pragnął by każda sekunda przy Harry’m trwała jak najdłużej.
                - Wiem. Dlatego chce, żebyś zrobili coś.. coś co lubisz Ty. To wszystko co robiliśmy teraz, było wspaniałe, prawda? Ale chce abyś czuł, że możesz być sobą przy mnie. Całkowitym sobą. – To poruszyło Lou. Nigdy nie sądził, że Harry potrafi być takim romantykiem, że będzie my dane ujrzeć tą wrażliwą stronę. Pod tatuażami i tym niegrzecznym wyglądem krył się dobry chłopak. Przynajmniej Louis tak twierdził. Słusznie? – Więc.. pójdziesz ze mną? – Louis spojrzał na Harry’ego, który uśmiechał się i zachęcająco wyciągał dłoń w jego kierunku. Złapał ją.
                - Zgoda.

To nie była elegancka i oficjalna kolacja. Harry zabrał go do restauracji na przedmieściach miasta. Mała, przytulana i spokojna. Zupełne przeciwieństwo ulubionych miejsc Harry’ego. Mimo to, Louis widział, że jest szczęśliwy. Tak mu się wydawało.
Cieszyli się sobą. Zauważali to ludzie otaczający ich wokół, oni sami też widzieli tą aurę. Lubili ten moment w którym patrzyli sobie w oczy i czytali uczucia. To było coś magicznego, czego mogły im zazdrościć inne pary.
                - Nie odejdę od Ciebie nigdy. Nigdy Cię nie zranię Loueh. – Louis znowu czuł się jak dziecko. Wszystko co znał wydawało mu się takie odległe. Wszystko co go dręczyło odeszło, bo to było chwilowym odpoczynkiem jego głowy. Patrzyli się na siebie, trzymali się za dłonie, rozśmieszali się, całowali i wyznawali sobie miłość. Nikt nie mógł tego przerwać. Nikt. I mimo szczęścia jakie spotkało Louis’ego, cały czas w głowie miał słowa Niall’a, które kiedyś mu powiedział:
                - I kiedy mówią, że wszystko pojawia się i znika, chciałbyś sprawić, by wszystko co złe odeszło. Ale nie możesz. I zamiast tego znika szczęście.

|4|

                Harry widział proces „przeobrażania się” Louis’ego w zupełnie inną osobę. Poznał delikatnego, skromnego chłopaka, który teraz był jego gotowym na wszystko kochankiem. Kochał go nad życie i doskonale wiedział, że ukrywanie przed swoją grupą spotkań z Louis’m, nie potrwałoby jeszcze długo.
                Harry nie był głupi. Wiedział, że ulubione miejsce jego gangu nie wpłynie korzystnie na Louis’ego. Odwlekał zaprowadzenie go tam bardzo długo, aż w końcu zrozumiał, że musi to zrobić. Dla dobra całej grupy. Nie mógł ich oszukiwać. Czekał tylko na odpowiedni moment, który nadszedł szybciej, niż się tego spodziewał.
                - Chciałbyś poznać moich przyjaciół? – zapytał zwyczajnym tonem Louis, siedząc na kolanach Harry’ego.
                - Te cnotki? – wyśmiał go. – Nie spodobałbym się im.
                - Jestem pewien, że tak. Po za tym… czym byłoby życie bez ryzyka? – zacytował go Louis, co wprawiło kędzierzawego chłopca w zdumienie.
                Pocałował on czule usta swojego chłopaka.
                - Mmm. Dobrze dziś smakujesz.
                - Przestań. – Louis zarumienił się, jak miał w zwyczaju, gdy przebywał w pobliżu Harry’ego.
                Nastała chwila ciszy, w której było słychać powolne mlaśnięcia. Całowali się namiętnie, aż w końcu Harry oderwał się i – jak miał w zwyczaju – wyciągając rękę do swojego chłopaka, rzekł:
                - Mam lepszy pomysł. Zaprowadzę cię do moich przyjaciół. Zgoda?
                Louis bez względu na to jak blisko był z Harry’m i jak bardzo mu ufał, zawsze rozważał każdą decyzję. Miał świadomość tego, że Harry zaskoczy go po raz setny, ale jego oczy były tak intensywnie zielone, że Louis po prostu nie mógł odmówić.
                - Zgoda.


                - Halo?! – krzyknął po raz kolejny Louis. Upadł na kolana i nabrawszy powietrza do płuc, krzyknął z całych sił. Wspomnienia boleśnie tkwiły w jego głowie, jak ciernie w sercu.


                To była jakaś piwnica. Louis nie był w stanie określić swojego położenia. Na ścianach widniały duże i kolorowe graffiti. Niektóre pachniały świeżą farbą. Gdy weszli dalej, do nozdrzy Louis’ego dotarł zapach dymu i alkoholu. Powietrze było ciężkie i gęste, przesiąknięte perfumami oraz lakierem do włosów. Pierwszą osobę jaką dostrzegł była dziewczyna siedząca na czerwonej sofie w rogu pokoju. Miała krótkie blond włosy z różowymi końcówkami. Opierała głowę o wyciągnięte wzdłuż policzków palce, których paznokcie mieniły się kolorami tęczy. Uniosła swoje obrysowane czarną kreską oczy i zmierzyła Louis’ego groźnym spojrzeniem.
                Podniosła się i zniknęła nagle. Harry trzymał Louis’ego za dłoń i prowadził dalej. Przeszli do pomieszczenia obok, w którym grała muzyka, a dźwięk maszynki do tatuażów przebijał się przez nią. Louis przełknął ciężko ślinę. Nagle wyrósł przed nim wysoki mężczyzna.
                - Co to ma być, Harry? – zapytał.
                - Przyprowadziłem nowego.


Nowego. Nowego. Nowego. To zdanie odbijało się w głowie Louis’ego, gdy szukając jakiejkolwiek żywej istoty, omijał sterty śmieci.


- Cher! – zawołał dryblas. – Słyszałaś to? Harry przyprowadził nowego!
Odłożywszy igłę na brudny od tuszu stojak, brunetka zaśmiała się głośno i podeszła bliżej.
- Harry nigdy nikogo nie przyprowadza – kontynuował mężczyzna.
- Nick. – Harry wysłał mu znaczące spojrzenie. – To Louis. Jest dla mnie kimś szczególnym .
Nagle czerwonowłosa piękność wyszła z nikąd i stanęła za Louis’m, bacznie go obserwując. Szepnęła coś do Cher i obie zbliżyły swoje głowy do uszu szatyna, potem zmierzwiły jego włosy, a na koniec doszukiwały się tatuaży. Harry i Nick rozmawiali o czymś, ale w tamtej chwili Louis się wyłączył. Spostrzegł czarnowłosego chłopaka, palącego papierosa.
- Musi zdać test – padły słowa.
Wszyscy spojrzeli na Nicka. Nagle Cher znów wybuchła śmiechem, tylko że tym razem był zbyt radosny, wręcz psychopatyczny.
- Jade, długo czekałam na ten moment! – Stanęła na wprost Louis’ego i diametralnie zmieniła wyraz twarzy. – Gwarantuje ci, że nie obejdzie się bez bólu, kochaniutki.
W tym momencie Harry pociągnął Louis’ego za siebie.
- Nie tkniecie go. On nie jest taki.
- W takim razie nie będziesz się z nim spotykał – zażądał Nick. – Pamiętasz, co sobie obiecywaliśmy?
- Ten tu nie jest wyrzutkiem – wtrąciła blondynka.
- Perrie! – Nick skarcił ją natychmiast.
Harry zacisnął mocno wargi i odwrócił się do Louis’ego, by mocno go przytulić. Opierając głowę o jego rozczochrane włosy, patrzył prosto w oczy Nicka i wypowiedział nieme:
- Zero problemów. Obiecuję. – Nie wiedział jak bardzo się mylił.


Louis wyczuł kolczyka na swoim uchu i zacisnął mocno powieki. Jak mógł się na to zgodzić? Ponownie upadł na kolana i zasłonił twarz dłońmi. Jego ubranie było zakurzone, włosy potargane, a opatrunek po tatuażu, schodził do połowy i ukazywał bolesne: TROUBLE.

|5|

- Idziesz ze mną Lou? – Dźwięczny głos Harry’ego rozbrzmiał po pokoju. Oczy starszego chłopaka automatycznie przeniosły się na jego ciało. Chwilę zastanawiał się co odpowiedzieć. Czy życie imprezowicza było dla niego? Od zawsze wolał spokój. Ale czym byłoby życie bez zmian i ryzyka.
                - Jasne.

Już na wejściu uderzył ich zapach alkoholu, dymu tytoniowego i potu. Ludzie tańczyli ocierając się o siebie. Harry mocno ściskał rękę Louis’iego, tak aby dodać mu otuchy. Uśmiechnął się do niego, na co Louis przygryzł swoją dolną wargę. Onieśmielał go. Mimo upływu czasu, nadal potrafił sprawić, że rumienił się przez najmniejsze gesty. Zilustrował wygląd jego chłopaka. Biała koszula opinała jego klatkę piersiową, uwydatniając mięśnie, na ramiona zarzuconą miał czarną skórzaną kurtkę. Do tego ciemne, ciasne spodnie i ciężkie buty. Wyglądał jak czysta definicja seksu i szczerze Louis miał ochotę rzucić się na Harry’ego tu i teraz. Usiedli przy barze, gdzie zamawiali drinki. Jeden po drugim. Kiedy alkohol zaczął buzować w ich żyłam, Harry posłał swojemu chłopakowi znacznie spojrzenie. Louis wiedział i ochoczo pokiwał głową.
                Pragnął złamać zasady.
                Młodszy chłopak pociągnął go za sobą w stronę łazienki. Już przy wejściu złączył ich usta w gorący pocałunek nie zważając na otaczający ich świat. Harry nie dbał o to, co sądzą inni. Liczyło się tylko jego zdanie, które uważał za najlepsze. Wpadli jak szaleni do jednej z kabin, którą Harry zamknął na klucz, aby nikt im nie przeszkodził. Był napalony i z tego co widział, jego partner również.
                - Ja pragnę Ciebie. Ty pragniesz mnie. Zabawmy się – Po tych słowach młodszy chłopak przejechał językiem po wargach Lou. Naparł na niego całym ciężarem swojego ciała, miażdżąc przy tym jego malinowe usta. Smakował jak jego osobisty raj. Tak było. Zjechał pocałunkami na szyje. Louis czuł  pełne usta i język który lizał jego rozgrzaną skórę. Harry przerwał na chwilę i zrzucił z siebie skórzaną kurtkę, po czym wrócił do poprzedniej czynności. Sprawne dłonie zaczęły odpinać guziki koszuli tak szybko jak tylko się dało. Po chwili mógł dotykać rozgrzanej klatki piersiowej jego kochanka. Pocałunki przenosiły się coraz niżej i niżej, aż w końcu dotarł do linii V. Lizał i zasysał tam skórę Louis’iego pozostawiając drobne, purpurowe ślady. Harry klęczał przed jego kroczem i majstrował przy pasku od spodni, które chwilę później spadły w dół. Musnął jego przyrodzenie przez materiał bokserek, po czym gwałtownie je zdjął. Spojrzał w górę i zachrypniętym głosem wyszeptał:
                - Trzymaj się kocie – Oblizał wargi. Nie miał zamiaru jakoś specjalnie przygotowywać Louis’iego na tą zabawę. Skoczył od razu na głęboką wodę. Wziął go całego do ust, tak, że poczuł uderzenie o tylnią ściankę swojego gardła. Lazurowe tęczówki Lou zaszły mgłą, odchylił głowę uderzając o ścianę kabiny i głośno jęknął. Wyjął go z ust po czym ponownie włożył. Powtórzył to parę razy na końcu mocno zassał. Louis nie przejmował się obecnością kogoś innego, krzyczał i jęczał tak głośno jak tylko mógł. Dłoń Harry’ego przebiegła po udzie starszego chłopaka i zatrzymała się na brzuchu. Przejechał językiem po całej długości jego penisa, po czym wstał. Przybliżając usta do jego ucha szepnął:
                - Odwróć się 
                Louis wykonał jego polecenie. Harry szybko zdjął swoje spodnie wraz z bokserkami, uderzył go dłonią w pośladek i gwałtownie w niego wszedł. Ich ruchy były rytmiczne, jakby byli do tego przyzwyczajeni. Oddali się temu całkowicie. Jęki podniecenia pieściły uszy Harry’ego i ten aspekt pomógł mu dojść szybciej niż zwykle. Zmęczony oparł swoje dłonie o ścianę kabiny patrząc jak biała maź rozlewa się na brzuch starszego chłopaka. Uśmiechnął się i odwrócił go tak, aby stał naprzeciw niego.
                - Cholernie Cię kocham Tomlinson.

Płakał. Znowu miał powód do tego aby łzy płynęły po jego policzkach. Zbyt mocno się zaangażował i wiedział, że to był błąd.

- Harreh, zauważyłeś, że ta dziewczyna cały czas się na nas patrzy? - Louis wskazał swojemu chłopakowi blondynkę siedzącą niedaleko. Kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały, dziewczyna uśmiechnęła się i wstała z miejsca. Była coraz bliżej nich.

- Harry?! Kopę lat! – Wyciągnęła swoją szczupłą rękę w stronę Harry’ego. Uścisnął ją. Był jak zaczarowany i Louis nie mógł tego przeoczyć. Pierwszy raz uderzyła w niego taka fala zazdrości. Westchnął głośno, co zdołało przywrócić młodszego chłopaka na ziemię.
– Oh.. Tay, co tutaj robisz? – zapytał łagodnym, a zarazem podekscytowanym tonem. 
- Nick dzwonił, że znów się tutaj kręcicie. – Nagle jej wzrok padł na Louis’ego. Jej usta się śmiały, za to oczy były przepełnione złością; wręcz można było zauważyć w nich chęć mordu. Wysyłała Louis’emu potajemne ostrzeżenie, o którym wiedziała tylko ona.
- To jest mój chłopak, Louis – przedstawił go Harry, nie spuszczając z dziewczyny oczu.- Wróciłaś do miasta na stałe?
- Mam taką nadzieję – wyznała.

Louis przez cały wieczór zostawał w tyle. Mimo dobrze spędzonych chwil z Harry’m pożałował, że tutaj przyszli. Czuł się ignorowany, bo przez resztę wieczoru jego jedyna miłość flirtowała z niebieskooką dziewczyną.

*

Od czasu ostatniej imprezy Louis czuł dużą pustkę w swoim sercu. Coś w jego życiu uczuciowym zaczęło się sypać, a on nic nie mógł na to poradzić. Harry przestał odbierać telefony. Zwykle oddzwaniał nad ranem lub w środku nocy, ale z biegiem czasu przestał to robić.
Louis pisał dziennie setki sms-ów.
„Gdzie jesteś? Mam wolny dzień, może gdzieś wyskoczymy? Kocham Cię xx.”
„Wpadniesz wieczorem? Wypożyczyłem kilka filmów. Kocham Cię i tęsknie xx.”
„Ciągle nie oddzwaniasz. Gdzie jesteś? Tęsknie xx.”
„Nudzi mi się… tęsknie xx.”
„Rozumiem, że dziś umawiamy się na jazdę motorem? Nie mogę się doczekać! Xx.”
„Czekałem na ciebie dwie godziny! Gdzie byłeś?”
„Idę na imprezę z Niall’em. Może się spotkamy.”
„Wychodzę. Nie oddzwaniaj, nie przychodź.”
Z każdym kolejnym Louis tracił nadzieję, że będzie tak jak dawniej. Chwilami czuł iż Harry jest mu obojętny, ale nie mógł długo się oszukiwać. Każde przerwane połączenie, kłamstwa Harry’ego i jego brak sprawiały mu coraz większy ból.
Bywały dni, kiedy Harry wpadał do Louis’ego na godzinkę lub dwie. Potem wychodził, poprzedzając to kolejną wymówką. Louis mógł uznać jedynie za wspomnienia długie noce, które spędzali razem.
Nie miał ochoty na imprezy, narkotyki i ryzyko. Bez Harry’ego nic nie miało takiego samego sensu. Louis próbował zwrócić się o pomoc do Niall’a lub Liama, ale każdy z nich powtarzał:
 „Mówiłem, że będą problemy! Mówiłem!”
„Nie pomogę ci. Nie wiem jaki jest Harry, ale przypuszczam, że cię wykorzystał. Więc weź się w garść i żyj dalej. Niepotrzebnie się angażowałeś, Louis. Partner na jedną noc, to partner na jedną noc
Louis nie mógł tego zrozumieć. Ich związek zapowiadał się… dobrze. Może nie wspaniale, ale dobrze. Przeciętnie, spokojnie, z domieszką ryzyka i mottem: „Cokolwiek by się nie działo, jesteśmy razem”.
Wszystkie słowa Harry’ego, wszystkie obietnice były niczym. Wypalały tylko kolejną dziurę w naiwnym sercu Louis’ego Tomlinsona. Chłopaka, który nigdy nie miał być zraniony.

Louis złapał się za głowę i ponownie upadł na ziemię zanosząc się głośnym szlochem. Przez Nią wszystko się popsuło. Jejosoba była przyczyną rozpadu. Nie mógł wymazać z pamięci tego błędu, bo rana w sercu była zbyt wielka, aby o niej zapomnieć. Louis szczerze nienawidził blondynki, która pojawiła się w życiu jego i Harry’ego. Nienawidził Nicka, za zadzwonienie po nią. Nienawidził Harry’ego za brak zainteresowania i zostawienie go na kompletnym pustkowiu.
Nienawidził Taylor.


|6|



Słońce chowało się za horyzont, powietrze było lekkie, przesiąknięte zapachem trawy. Louis płakał i od dłuższego czasu próbował dodzwonić się do Harry’ego, by wyjaśnić mu, że nie czuje się dobrze w tej sytuacji. Nie chciał niczego kończyć, za bardzo go kochał. Musiał tylko delikatnie – lub nie – powiedzieć, iż chce Harry’ego tu i teraz przy sobie, a nie gdzieś tam, niewiadomo gdzie.
Jego telefon nagle zawibrował, a uradowany Louis odblokowawszy go, spojrzał podekscytowany na ekran.
Od: Perrie:
„Jesteśmy w The Mall. Wpadnij, Harry tu jest.

Uśmiech automatycznie zszedł z twarzy Louis’ego. Dlaczego Perrie do niego pisała? Wydawało mu się, że nie przypadł do gustu znajomym Harry’ego. Nawet to wszystko co przeszedł w ich „norze”, nie sprawiło, że zapałali sympatią. Na samą myśl o przekłutym uchu zrobiło mu się niedobrze. Nie chciał iść do The Mall – w nocy zawsze robiło się tam niebezpiecznie; nie chciał widzieć tych wszystkich wesołych ludzi, skaczących w rytm muzyki, pijących i palących trawkę. Nie był w nastroju, ale… Harry tam jest. Musiał iść dla niego, i co najważniejsze: musieli porozmawiać.

|7|

Louis patrzył na neonowy szyld, który oświetlał jego twarz. Nie był pewien, czy to dobry pomysł, aby tam wejść. Wziął głęboki wdech i pchnął drzwi. Ludzie tańczyli i śpiewali. Bawili się tak jak kiedyś on z Harry’m. To wszystko się rozpadło i sam nie wiedział dlaczego. Zaufał mu i jedyne co chciał to jego miłość. Miał szczerą nadzieje, że to wszystko wróci. W Louis’ego wkradł się najsmutniejszy strach. Bał się samotności. Już nigdy nie chciał poczuć się zraniony. Nie chciał kochać. Sam nie wiedział czy kiedykolwiek znowu coś takiego poczuje.
Przy stole bilardowym zobaczył wszystkich przyjaciół Harry’ego. Perrie położyła swój kij na ziemi i oparła na nim swoje dłonie. Spostrzegła go jako pierwsza i posłała mu jeden z tych złych uśmiechów. Louis mógł poczuć dreszcze przebiegające wzdłuż jego kręgosłupa. Wszyscy z gangu jego chłopaka patrzyli na niego. Należał do nich, przeszedł próbę. Ale nigdy nie był akceptowany.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? Louis Pizda Tomlinson – Szatyn usłyszał głos tego, który zwykle nie miał w zwyczaju wiele mówić. Zayn Malik. Najbardziej niebezpieczna osoba zaraz po Harry’m. Był jak czysta definicja szaleństwa i złości. Czarne potargane włosy, trzydniowy zarost, czarne ubrania i zabójcze brązowe oczy. Typ niegrzecznego chłopaka, który był w stanie nawet zabić. Louis spuścił swój wzrok i podrapał się po ręce. Pożałował, że tutaj przyszedł, ale musiał być silny.
 - Nie przyszedłem rozmawiać z Tobą, jasne? – Louis podniósł swój głos. Wszystko wokół umilkło. Każdy spojrzał w ich stronę. To był ogromny szok.
- Louis popełniłeś ogromny błąd. Nie powinieneś...
- Coś Ty kurwa powiedział!? – Głos Zayna rozbrzmiał po całym klubie. Muzyka ucichła, a ludzie już wiedzieli, że czeka ich nowe przedstawienie.
 - To co słyszałeś… – Mięśnie Zayna spięły się, a oczy wręcz zapłonęły żywym ogniem. Szybko ruszył ze swojego miejsca chwytając Louis’ego za ramiona. Przyparł go do ściany, a pozostali wstrzymali oddech. Wiedzieli co będzie dalej.
Nigdy nie okazuj strachu. Walcz do samego końca
Louis tak zrobił. Nie pokazywał tego jaki strach go ogarnął. Zamachnął się i pięścią uderzył w policzek Zayna. Jego reakcja była natychmiastowa. Rzucił szatyna o stół bilardowy, tak, że trafił na niego prosto swoim brzuchem. Pierwszy cios. Pozostali, którzy należeli do przyjaciół Harry’ego dołączyli do Zayna. Próbował się bronić, ale ich było zbyt wielu. Nick podniósł go i przytrzymał w pionie. Patrzył prosto w oczy rozwścieczonego mulata. Ten uniósł jego twarz uśmiechając się łobuzersko.
- Mówiłem, żebyś z nami nie zadzierał. Jesteś pizdą. Bezsilną i bezwartościową pizdą. – Zayn zamachnął się i wymierzył pierwszy siarczysty policzek Louis’emu.
- Nie pasujesz do nas. Każdy z nas ma tu przeszłość, która nie może wyjść na jaw. Jesteśmy niebezpieczni, a Ty? – Drugi raz zrobił to samo.
- Przyszedłeś do Harry’ego, co? – Zaśmiał się i obrócił jego twarz w prawo – Spójrz. Widzisz? Harry Cię nie kocha. Nie potrzebuje Cię. Bo w jego życiu najważniejsza jest Taylor. – Po policzkach Louis’ego popłynęły słone łzy. Nie próbował ich zatrzymać, nie miał siły. Pięść Zayna wbiła się w jego brzuch, co wywołało odruch wymiotny. Upadł. Był kopany i bity. Wszystko to obserwował Harry, ale nie mógł zareagować. Nie tego życzyliby sobie przyjaciele. Ale... czy oni naprawdę nimi byli?

Nick szybkim ruchem wyrzucił Lou z klubu. Nie zwracał uwagi na to, że chłopak przewrócił się na chłodny chodnik z powodu osłabienia. Resztkami sił wstał i powoli skierował się w miejsce, gdzie wszystko wydawało się lepsze. Gdzie pierwszy raz poczuł się kochany i szczęśliwy. Wybrał się do ich miejsca. Nad zakazane jezioro.

*

Kiedy Perrie opowiedziała całą sytuację Harry’emu ten zerwał się z miejsca. Dopiero teraz zrozumiał jak wiele błędów popełnił i jak bardzo tego żałuje. Bał się pokochać; zawsze się przed tym wzbraniał.  Ale teraz… to było coś innego. Nie wiedział jak sobie z tym poradzić, dlatego zdradził. Nie mógł jednak znieść widoku zranionego Lou. W psychiczny i fizyczny sposób.
 - Ja muszę za nim iść. – Te słowa trafiły w Zayna jak wystrzał. Podniósł swój wzrok i wysyczał przez zęby:
- Jeśli teraz wyjdziesz, już więcej się z nami nie pokażesz. Zrozumiałeś Styles?
- Wolę być mniej popularny niż stracić miłość i szczęście.
Po tych słowach Harry opuścił klub z chęcią poszukania Louis’ego. Musiał go odnaleźć choćby miał złamać każdą zasadę.

|8|

Louis wciąż pamiętał słońce chowające się w tafli jeziora. Przez chwilę wydawało mu się, że czuje na swojej skórze chłodny wiaterek, niosący za sobą charakterystyczny zapach wody i trawy. Westchnął i objął się rękoma, zamykając oczy i automatycznie przenosząc się do wspomnienia.

Dotarł do dużej bramy ze znajomym napisem „Teren prywatny”. Dobrze pamiętał ciężką płytę, która osłaniała dziurę w siatce. Podszedł do niej i resztkami sił wywrócił na ziemię, po czym ostrożnie przeszedł na drugą stronę i pobiegł kamienistą dróżką nad wodę. Upadł przy brzegu zanosząc się płaczem. Objął dłońmi swoją głowę i zacisnął pięści na włosach. Jak mógł być tak naiwny? Taka miłość nigdy nie była dla niego. Przez całe życie kochał mocno. Przywiązywał się do rzeczy i pragnął zostać z bliskimi do końca życia. Wtedy pojawił się Harry, który namieszał mu w głowie i sprawił, że Louis chciał zaryzykować.
Spojrzał na siniaki i otarcia. To była kara za jego lekkomyślność. Lecz nie cierpiał tylko na zewnątrz. W środku ból był jeszcze gorszy, ponieważ wciąż kochał Harry’ego.
Louis dotknął dłońmi twarzy i poczuł, że spływa po niej coś ciepłego. To były łzy.
Wśród szumu drzew, wody, uderzającej o brzeg i jego płaczu, nie dostrzegł, że ktoś również przyjechał nad jezioro. Poczuł jak piasek osuwa się za nim, po czym czyjeś ręce oplatają jego tułów. Zanim zdążył się odwrócić, czyjś policzek opierał się o jego.
- Harry? – wydukał przez łzy. – To ty?
- Och, Louis.
Głos Harry’ego był zachrypnięty.
- Co oni ci zrobili?
Mimo to jak bardzo Louis w tej chwili nienawidził Harry’ego, nie potrafił oprzeć się uczuciu, jakie towarzyszyło mu przy każdym dotyku. Splótł ich dłonie.
- To nic w porównaniu z tym, jak zraniłeś mnie Ty.
Harry westchnął głośno. Louis mógł poczuć jego oddech na swojej szyi.
- Nic nie rozumiesz. Moi przyjaciele cię nie akceptowali – wyjaśnił. – Była umowa: jeśli tylko połowa gangu zgodzi się na przyłączenie nowego członka, nie będzie on w pełni akceptowany. Tylko ja uważałem, że się nadajesz. Ale teraz już wiem, że nie.
- Nie?
- Nie jesteś taki jak my. Ale kocham cię.
- Więc dlaczego mnie zdradzasz? Harry, do cholery… dlaczego? Nie jestem zabawką! I nie ważne jak bardzo cię kocham, mogę w każdej chwili po prostu opuścić Bristol i już nigdy się nie zobaczymy. Nie chcę być raniony!
Harry przytulił go jeszcze mocniej i złożył delikatny pocałunek na jego policzku.
- Pozwól mi odkryć siebie. Dobrze?
- W jaki sposób? – zapytał niepewnie Louis, czując przyjemne ciepło na swoich plecach.
- Wiesz, nie wiedziałem, że potrafię naprawdę kochać, póki nie poznałem ciebie. Dlatego jest to dla mnie szok. Daj mi czas i… trochę swobody.
- Żebyś mógł spotykać się po tajemnie z Taylor? Kim ona w ogóle jest?
- Dawną znajomą, z którą miałem układ. Seks bez zobowiązań. Ale…
Louis otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz Harry przerwał mu:
- Daj mi ten czas, bym mógł raz na zawsze to zakończyć. Jutro jest Bristol International Balloon Fiesta. Obiecuję, że od jutrzejszego wieczoru, będę tylko twój.
Louis uśmiechnął się i odwrócił, by pocałować Harry’ego. Bał się, ale zaufał mu.

|9|

Louis stanął dokładnie w tym miejscu, w którym stał poprzedniej nocy. Widział z niego sytuację, która złamała mu serce.


Muzyka boleśnie uderzała do uszu. Wszędzie migały światła, padające na tłum ludzi. Na scenie grał jakiś zespół; publiczność była zachwycona. To nie był świat Louis’ego. Zaryzykował w imię miłości. Harry ściskał dłoń szatyna i uśmiechał się do niego pocieszająco, kiedy przeciskali się między stoiskami z przekąskami i alkoholem. To miał być ich wieczór. Tylko i wyłącznie ich. Gang Harry’ego trzymał się od niego z dala, mimo, iż Louis czuł na sobie ich spojrzenia. Niebezpieczeństwo. Ciągły strach o siebie. Gdy patrzył na siniaki, złe wspomnienia wracały. Chciał pamiętać tylko te dobre. Nie mógł.
                - Pocałuj mnie – cichy szept Harry’ego rozległ się w jego głowie. Louis rozluźnił się i automatycznie odwrócił w stronę swojego chłopaka. Musnął jego usta po czym zagłębił palce w jego włosach. Pociągnął ich końce, a następnie rozchylił wargi Harry’ego i wtargnął językiem do środka jego buzi. Toczyli ze sobą bitwę. Nie obchodził ich świat; ludzie którzy patrzyli na nich z pogardą. Harry był typem Dangera. Niebezpieczeństwo wypisane miał na twarzy, w oczach można było dostrzec chęć mordu. To chyba było to, czego Louis wcześniej nie doświadczył.
Dlatego tak go pragnął. Dlatego tak go kochał.
Harry opierając plecy o stolik, przyciągnął do siebie Louis’ego jeszcze bliżej. Ich spojrzenia krzyżowały się. Wyglądali jak zahipnotyzowani. Harry naprawdę się zakochał, ale jeszcze nie wierzył, że potrafi być w stałym związku. Dlatego wciąż targały nim dziwne emocje i pragnienia. Widząc Louis’ego, czuł się ze sobą strasznie. Okłamywał go; nie chciał tego.


Louis zaniósł się głośnym płaczem i kopnął zgniecioną butelkę po wodzie, która zakręciła się na ziemi i zakurzyła jego buty. Jak mógł być tak naiwny? Jak mógł nadal go kochać?


Nachylił się do kolejnego pocałunku. Louis objął jego policzki, głaskając je kciukami. Rozmawiali chwilę, a potem Harry zatrzymał wzrok na jakimś punkcie w tłumie ludzi, podniósł się i powiedział:
                - Pójdę po coś do picia, nie znikaj nigdzie. Dobrze? – Louis pokiwał twierdząco głową, przez co jego partner się uśmiechnął. Musnął jego wargi i przejechał po nich językiem. Był zadziorny. Nie kończył wszystkiego co zaczął, dlatego był taką wielką tajemnicą. Wyzwaniem jakie chciał podjąć Louis.
                Jade razem z Perrie wychwyciły moment, kiedy Harry zostawił swojego ukochanego. Był sam. Czuł jeszcze większe niebezpieczeństwo, mimo to nie ruszył się na krok - tak jak prosił Harry. Blondynka otoczyła go ramieniem i przyłożyła swoje usta do jego ucha.
                - Jak się bawisz Lou? Świetnie co? Przyszedłeś tutaj z Harry’m. Jesteście w sobie zakochani i jesteś pewien, że on już nigdy Cię nie skrzywdzi, prawda? – zaśmiała się z ironią – Jesteś w błędzie. Chodź z nami.
Poddał się i po prostu szedł za nimi. Minął Zayna, który patrzył na niego z uśmiechem. Wiedział coś o czym on nie wiedział. To raniło go jeszcze bardziej. Sam kontakt wzrokowy z tymi osobami wywoływał u niego dreszcz i uczucie bólu na siniakach. Jade chwyciła między palce podbródek Lou i nakierowała jego twarz na pewien obiekt.
                Pierwsze łzy popłynęły na policzki szatyna.

Harry i Taylor.

Zaczął biec przed siebie. Uciekać od tego co zobaczył. Lecz gdzie tylko nie spojrzał widział ich. Swojego chłopaka, który całuje się z dziewczyną, którą nienawidzi. To był cios. Nie potrafił tego znieść. Upadł na ziemie i zaniósł się głośnym płaczem. To był jego koniec. Nie miał ochoty dalej istnieć. To był koniec ich. Kiedy zamknął oczy usłyszał huk fajerwerk. To było ostatnie co zdołał usłyszeć. Odleciał.

Louis otarł ze swojej twarzy ciepłe łzy. Postanowił  żyć dalej i zapomnieć o Harry’m. Usiadł na ziemi nie przejmując się niczym. W głowie miał zupełną pustkę. Nie chciał myśleć o tym, co się wydarzyło i jak mogło wyglądać to dalej. Zwinnym ruchem odwiązał z ręki bandankę, którą dostał od swojego chłopaka. Byłego chłopaka.
                - Nigdy więcej nikt mnie nie zrani. Nie na darmo nazywali Cię niebezpieczeństwem. Ostrzegali mnie przed Tobą , a ja głupi zakochałem się w Tobie. Jestem taki naiwny – Mówił sam do siebie z nadzieją, że ktoś go zrozumie. Lecz wokół nikogo nie było; był całkowicie sam. Opuszkami palców przejechał po swoim tatuażu – Trouble – wstał po czym wykrzyknął na cały głos:
                - I knew you were trouble when you walked in!
                Upuścił bandankę ukochanego, po czym poczuł w kieszeni wibracje telefonu. Zasięg wrócił.
                Od: Harreh x
„Tęsknię za Tobą.”

KONIEC.

________________
Dostępne także na tumblr: IKYWT

11 komentarzy:

  1. Jedno wielkie WOW! Mam całkowitą pustkę w głowie. Nie wiem co mogę o tym powiedzieć bo to jest tak cudowne że brak słów by to opisać. Nie umiem wyrazić słowami jak bardzo mi się podobało. Harry idealnie pasuje do tego typu a Lou jako romantyk też jest świetny. Hazza jaki pewny siebie, a Louis mu ulega, pozwala robić co tylko zechce, z miłości. Zayn, Perrie, Nick jako gang z Harry'm na czele naprawdę pasuje i jak zawsze rozsądny Liam z Niall'em. Po prostu fantastyczne! Dawno nie czytałam czego aż tak dobrego, przepraszam aż tak genialnego! Kiedy myślałam co będzie dalej, czy Lou coś sobie zrobi, czy odpuści i odejdzie? Znajdowałam całkowicie co innego i to jest cudowne, ta nieprzewidywalność. Ona jest bardzo imponująca. Kocham Was z całego serca za tego shota i za to że jesteście takie świetne w tym co teraz tak doskonale pokazałyście, w pisaniu. Mam nadzieję na kolejne dzieła, jeśli nie razem to osobno, z takim talentem na pewno wyjdzie fantastycznie! <33
    @Love_Larry4ever

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc tak. Zacznę może od tego, że widząc już sam tytuł opowiadania, poczułam iskierkę zainteresowania, ale także coś mnie odpychało. A tym „czymś” było ewidentne nawiązanie do piosenki Taylor. Nie przepadam za panną Swift, ta piosenka nie należy do moich ulubionych… Pfu, co ja mówię? Jest jedną z tych, do których znam słowa, ale gdy tylko ją słyszę, to robi mi się niedobrze. Dlaczego? Nie pytajcie, nie wiem. W każdym razie po przeczytaniu tego opowiadania obejrzałam teledysk Taylor (bez włączonego głosu), by całkowicie skupić się na ujęciach i widzę, że naprawdę się tym inspirowałyście.
    Drugą rzeczą, którą chciałam dodać, jest fakt, iż podziwiam Was za napisanie tego shota razem. Wiem, jak trudno pisać coś z drugą osobą, a Wam wyszło to naprawdę dobrze, więc nie pozostaje mi nic innego, niż powiedzieć: gratulacje. Obawiałam się tego, co wyjdzie Wam z tej historii i choć mam trochę wątpliwości, nie powiem, abym zmarnowała czas, czytając to.
    Po trzecie: ha! Nie potrzebowałam chusteczek!
    No, ale okej. Przejdźmy do samej treści (w tym momencie byłaby dłuuuuga pauza z mojej strony, bo zaczynam czytać raz jeszcze. Ups!)
    Dobra, przeczytane po raz drugi. To nie tak, że zapomniałam już co tam się działo, ale lubię sobie przypomnieć treść przy pisaniu komentarza. Poza tym, w tym shocie było naprawdę dużo błędów i choć nie wypiszę Wam wszystkich, bo większość się powtarza, chciałam zwrócić na nie uwagę. Mam nadzieję, że się nie obrazicie, jeśli zacznę właśnie od nich:

    „Bo gdy Louis obudził się na zimnej podłodze w miejscu, które na oko wydawało się niebezpieczne i zniszczone poczuł się pusty.” – przecinek po „zniszczone”.
    „-Louis, co z tobą? ? Szatyn usłyszał pretensjonalny głos Nialla, więc spojrzał w jego stronę i podniósł do góry jedną brew.” – znak zapytania zamiast myślnika.
    „- O co chodzi? O co chodzi?! - Zaśmiał się.” – „zaśmiał się” małą literą.
    „Obiecałeś! - Krzyczał, czyli się wkurzył.” – „obiecałeś” małą literą.
    „Wszyscy jego znajomi mówią, że powinienem już ruszyć naprzód.” – „jego znajomi” czyli „powinien”, a nie „powinienem”.
    „Louis z wrażenie musiał oprzeć się maskę samochodu.” – „wrażenia”.
    „Bo gdy nieznajomy spojrzał na niego z łobuzerskim uśmiechem ten automatycznie zagryzał wargę.” – przecinek przed „ten”.
    „- Ah więc Louis?” – „ach” oraz przecinek zaraz po tym.
    „Więc.. jeśli chcesz mogę pokazać Ci okolicę.” – wielokropek. No i w opowiadaniach zwroty grzecznościowe piszemy małą literą (oczywiście nie wtedy, gdy mowa o liście).
    „Dlatego chce, żebyś zrobili coś.. coś co lubisz Ty” – „chcę”, „żebyśmy”, wielokropek i zwrot grzecznościowy.

    I tak w sumie, jeśli chodzi o błędy, to najwięcej problemów pojawiło się przy zapisie dialogów, co w sumie mnie zdziwiło, bo czytając Twoje, Ruth, wcześniejsze opowiadania nie zauważyłam wielu błędów. Nie wiem, może to przez fakt, iż pisałyście razem, może przez to, że się spieszyłyście…?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o samą treść… Podobała mi się, a jak! Moim skromnym zdaniem najlepiej wykreowaną postacią był Harry. Widząc takie autorki, byłam pewna, że będzie to shot o Larrym i naprawdę miałam nadzieję, że to Styles okaże się być tym problemem. On po prostu… Po prostu potrafię go sobie takiego wyobrazić, wiecie? Motor, skórzana kurtka, zawadiacki uśmiech, tatuaże… Tak, można powiedzieć, że Harry jest definicją niebezpieczeństwa. I jestem zachwycona (powtarzam się?) jego kreacją.
      Jeśli chodzi o mojego Tommo… Może nie do końca potrafię go sobie wyobrazić jako takiego naiwnego chłopaka (zwłaszcza, że jest starszy), ale to zdecydowanie nie przeszkadzało mi w czytaniu. Spodobał mi się, był uroczy w swoim zauroczeniu i pragnieniu ryzyka. Był taką niedokładną, nieco dziwną i – no cóż – męską wersją mnie i wzbudził moją sympatię. Choć jego postać, jak i postać Harry’ego skrajnie się od siebie różniły i może nie do końca w sposób, w jaki się mówi, iż „przeciwieństwa się przyciągają”, to po prostu dopełniali się nawzajem i to było takie słodkie!
      Oczywistym był fakt, że cały gang Harry’ego, czyli Zayn, Cher, Jade, Perrie i Nick są po to, by móc na kogo skierować swoją złość. I pomimo tego, iż byli postaciami drugoplanowymi, to moim zdaniem byli równie dobrze ukazani, jak postacie główne. Mi osobiście najbardziej spodobali się Nick i Perrie; Zayn również był ciekawy na swój sposób, aczkolwiek pomimo jego opinii „Bad boya” i czytania kilku opowiadań o nim w właśnie takiej roli głównej, to jakoś tak… Nie wiem, chyba wolę tajemniczego pana Malika. W każdym razie gang zdecydowanie pasował do klimatu opowiadania i uważam, że gdyby został pominięty, całość wiele by straciła.
      Tak naprawdę to w całym tym shocie najbardziej przeszkadzali mi Liam i Niall. Tak, jak ich kocham, tak bardzo mam ich tu dość i równie dobrze mogłoby ich nie być. Horan jest opryskliwy, wydaje się być złośliwy i jakiś taki… Bo ja wiem? Sztuczny, nieprawdziwy i – jasne, może chciałyście odejść od „stereotypu” Nialla, który w opowiadaniach występuje głównie jako Irlandczyk, który ciągle je – po prostu nie pasujący do tej roli. Liam, może i w pewien sposób rozsądny, ale także nie zyskał mojej sympatii. Zwłaszcza, gdy ani on, ani Niall nie udzielają pomocy Lou.
      Jestem zachwycona faktem, iż Harry nie od razu się zmienił, że krzywdził i ranił Louisego, że nie stał się nagle pieprzonym romantykiem, by móc żyć długo i szczęśliwie. To właśnie dzięki takim życiowym dodatkom, tak bardzo lubię Twoją twórczość, Ruth.
      Nie wiem dlaczego, ale w całości najbardziej podobał mi się wstęp: „Myślę, że kiedy to wszystko jest już skończone, to powraca tylko przez mgłę, rozumiesz.”, a także ta część, kiedy Louis decyduje się wsiąść na motocykl Harry’ego i odjechać z nim, a także sama końcówka. Końcówka, która pozostawia wiele do wyobrażenia, choć, jeśli mam być szczera, bardzo chętnie przeczytałabym jakiś ciąg dalszy tego shota, albo choć jakiś dodatek? Oczywiście, zrobicie co chcecie, równie dobrze możecie pozostawić to tak, jak jest, a czytelnicy sami mogą sobie dopowiedzieć ciąg dalszy.
      Czytało się przyjemnie, końcówka w jakiś sposób poruszyła i uważam, że pomimo błędów, jakie się pojawiły, jest to jeden z lepszych shotów, jakie miałam przyjemność czytać. Tak więc bardzo Wam dziękuję, dziewczyny i liczę na to, że jeszcze coś razem napiszecie.
      Pozdrawiam serdecznie,
      wanilia.
      @wanilia03 ; www.voice-on-tape.blogspot.com
      PS. Przepraszam za komentarz w dwóch częściach, ale nie chciał się zmieścić w całości.

      Usuń
    2. Wanilia ;) Jak ja kocham te twoje komentarze!

      Usuń
  3. Boże święty nie pisz takich rzeczy płacze przed monitorem! (nie twierdze że to było złe opowiadanie bo było świetne) Ale nie pisz takich smutków! Jeśli chcesz jaci nie rozkazuje broń boże!

    OdpowiedzUsuń
  4. To. Jest. Zajebiste!!!! Kocham was <3 W fajny sposób nawiązałyście do treści piosenki Taylor, (lubię jej piosenki ale za nią samą nie przepadam).Macie ogromny talent ;) Z chęcią przeczytałabym kolejną część tego opowiadania (wiem, że to one shot, ale czuję taki niedosyt i chciałabym wiedzieć jak dalej się to potoczy). No i oczywiście gratuluję stworzenia takiego arcydzieła :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne! Najlepszy one shot jaki czytałam. Niesamowicie wam to wyszło. Trochę błędów i literówek ale to szczegół, ważna jest treść. Co prawda nie jestem shipperką Larrego, ale to jest fantastycznie napisane! Tutaj podoba mi sie przede wszystkim sposób pisania. Powinnyscie pisać opowiadania! Naprawdę z zaciekawieniem to czytałam .
    Pozdrawiam xx
    Joann

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to ja piszę opowiadania ;) Wystarczy u góry kliknąć w zakładkę Fanfiction by Ruth

      Usuń
  6. Potrafię powiedziec tylko jedno : WOW. Dziewczyno, ty to dopiero masz talent do pisania. Ten one shot jest naprawdę najlepszym polskim shotem jaki kiedykolwiek czytałam :o nie przestawaj pisac, rób do dalej! xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W imieniu swoim i @larry_planet - dziękuję :*

      Usuń
  7. Jedno z najlepszych które czytałam :) Naprawdę masz talent ! Ciągle płacze xd Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń