Kurt nie oceniał swojej
przeszłości zbyt surowo. Nie było tak źle jak na nastoletniego geja, który
otwarcie mówi o swej orientacji. Czekał go jeszcze jeden rok w liceum
McKinley’a i czuł, że ten będzie szczególny. Pierwszy dzień musiał zacząć
wyjątkowo, by reszta była dokładnie taka sama. Myślał o tym jak będą wyglądały
zajęcia. Czy coś się zmieniło, a jeśli nawet nie to czy będzie bardziej lub
mniej aktywny na lekcjach. Wybrał pierwszą opcję. Chciał podciągnąć się w nauce
i dorównać Rachel Berry, ponieważ pomogłoby mu to dostać się do NYADA. „Żadnych
niepotrzebnych powikłań, panie Hummel” – mówił do siebie, stojąc przed lustrem
– „Popłyniesz wraz z silnym nurtem sukcesów”.
Ubrał się jak zwykle
elegancko i oryginalnie. W wakacje zaprojektował serię najdziwniejszych, ale
również najwspanialszych ciuchów jakie tylko mógł. Był z siebie tak dumny, że
koniecznie musiał pochwalić się Mercedes.
Dotarłszy do szkoły
westchnął głośno, spoglądając na główne wejście. Pierwszoklasiści błąkali się
za szklanymi drzwiami i wyglądali tak nieporadnie jak niegdyś on. Samotny i
odrzucony. Teraz miał przyjaciół, ale nadal nie miał wybranka swego serca.
„Głupi romantyk” – tak o sobie mówił. Lecz nie on był problemem; problemem był
brak ideału na horyzoncie. Żadnego poczciwego geja. Ponownie westchnął na samą
myśl o tym i w zamyśleniu zrobił parę kroków do przodu, gdy nagle wpadł na
kogoś i upadł na ziemię. Białe spodnie wybrudziły się lekko od kurzu, piasku i
innego brudu jaki pokrywał kostkę przed szkołą. Kurt od razu zaczął przeklinać
w myślach i wykrzykiwać swoje żale na głos. Miał ochotę spojrzeć temu niezdarze
w oczy i wygarnąć jakim wielkim idiotą jest i jak dużo będzie kosztowało
czyszczenie takiego materiału. Ale gdy tylko podniósł się z ziemi i uniósł powieki,
zaniemówił. Ciemnowłosy przystojniak właśnie podnosił jego książki. Co za pech,
Kurt nawet nie zauważył kiedy je upuścił. Spodnie były dużo ważniejsze. Już
miał pomóc w zbieraniu, ale widok kucającego przed nim chłopaka był zbyt
kuszący. Och, Kurt, lodomaniak i niewyżyty seksualnie homoseksualista. Myślał o
sobie w tej chwili jak jakiś przeciętny heteryk lub nawet homofob. Pierwszy raz
przyszła mu do głowy myśl… lub wyobrażenie, że ten zielonooki bóg seksu robi mu
loda na placu szkoły. O niebiosa! „Muszę natychmiast przestać!” – krzyczał w
głowie.
- Bardzo przepraszam –
Skwitował nieznajomy i dopiero teraz spojrzał na Kurta. W jego oczach można
było zauważyć jednoznaczny błysk. Jednak minę miał tajemniczą, a usta układały
się w lekkim uśmiechu. Wyglądał naprawdę przystojnie. I tak ładnie pachniał …
- Nie szkodzi – odparł
łagodnie, chcąc zostać z nim jak najdłuższą chwilę, a w duchu modlił się by
dzwonek nigdy nie zadzwonił.
- Jestem Blaine Andreson, trzeci
rok. – uśmiecha się i podaje rękę.
Kurt przejmuje ją i czuje
dreszcze przepływające przez jego ciało. Coś jest w tym brunecie, co przyprawia
Kurta o szybsze bicie serca.
- Kurt Hummel, czwarty. –
odpowiada z promiennym uśmiechem na ustach. – Jeśli chcesz mogę cię oprowadzić.
Andreson chichocze pod
nosem i wlepia swoje przepiękne oczy w niebiesko-zielone tęczówki Kurta.
Wygląda na bardzo zainteresowanego nowo poznanym kolegą.
- Bardzo chętnie –
odpowiada. Jego ton brzmi słodko, ale zdecydowanie.
Robią pierwsze kroki w
stronę szklanych drzwi i przechodzą przez nie. Znaleźli się w centrum
szaleństwa, w którym panuje popularność. Kurt spogląda na nowego i aż mu żal.
Dopiero teraz zauważył jego obcisłe spodnie, sweterek i muszkę. Wygląda
seksownie, ale szybko oberwie za ‘pedalski’ wygląd.
- Podobają mi się twoje
ciuchy. – rzuca Blaine.
Kurt aż wzdryga się i
odwraca ze szczerym uśmiechem. Jeszcze żaden chłopak mu tego nie powiedział.
- A mnie twoje – odpowiada
tym samym, bo nie jest w stanie wydusić z siebie niczego więcej, gdy czuje na
sobie ciepłe spojrzenie towarzysza.
Mijają kilka rzędów
szafek, a pomiędzy nimi klasy, których nazwy wymienia szatyn. Próbuje skupić
swoje myśli na opisie szkoły, ale nie może pozbyć się wrażenia, że Blaine wcale
go nie słucha. Zamiast tego obserwuje go bacznie i aż rozbiera spojrzeniem. Co
ten chłopak może chcieć? Jego spojrzenie zdradza bardzo wiele. „Jest napalony,
o Boże!” – niemal wrzeszczy podświadomość Kurta.
- Dlaczego przeniosłeś się
do McKinley? – rzuca Hummel by natychmiast namieszać w myślach przystojniaka.
- Problemy w dawnej
szkole. – tłumaczy. – Ale można by powiedzieć, że to przeznaczenie mnie tu
przywiodło.
Kurt mimowolnie uśmiecha
się i jeszcze bardziej zaciska dłonie na swoich zeszytach. „To było takie
urocze” – myśli. Jednak decyduje się nie komentować.
- Nie myśl sobie, że tu
jest łatwiej – ciągnie temat szkoły. – Znęcają się nad takimi jak my…
- Co masz na myśli mówiąc:
Takimi jak my? – pyta zdziwiony
Blaine.
Kurt staje. Jest wyraźnie
zdezorientowany.
- Jesteś gejem prawda?
- Może tak, a może nie. –
uśmiecha się szczwanie i śmieje się gorzko. – Co z tym zrobimy?
Wygląda na bardzo pewnego
siebie. Ma wyraźnie określony plan i naprowadza Kurta na odpowiednie słowa, by
dążyć do celu.
- Chcesz powiedzieć, że
mamy sprawdzić twoją orientacje? – te słowa przeszły szatynowi przez gardło
bardzo ciężko. A jednak.
Andreson w odpowiedzi
uśmiecha się znacząco i przysuwa się bardzo blisko. Jego dłoń ociera się o
przedramię Kurta i wywołuje u niego przyjemny dreszcz. Gdy usta szepczą do
ucha, muskają je i doprowadzają Hummel do jeszcze większego szaleństwa. Czuje
eksplozje w podbrzuszu, ale na szczęście kontroluje swoje ciało.
- Spotkajmy się dziś u
mnie wieczorem. – mruczy Blaine. – Mój adres podam ci podczas drugiej przerwy.
Lewy kącik ust Kurta unosi
się. Czy to w ogóle możliwe? Jeszcze parę minut wcześniej narzekał na
samotność, a teraz ma szanse przeżyć gejowską rozkosz z dopiero co poznanym
bogiem uwodzenia. „Bóg jednak istnieje” – myśli i wzdycha, zanim wchodzi do
klasy.
Wieczór
Oczami Kurta
Staję przed dużym domem z
gankiem i pięknym ogrodem. Taka posiadłość świadczyła nie tylko o zamożności,
ale także o dobrym guście rodziny. Czuję mrowienie na skórze, gdy przypominam
sobie kto w nim mieszka. W podskokach dobiegam do drzwi i uśmiecham się na dźwięk
dzwonka. Ekscytacja i niecierpliwość zawładnęły moim umysłem. Każda sekunda
dzieląca mnie od spędzenia czasu z Blaine’m jest coraz bardziej trzymająca w
napięciu. Słyszę kroki i zdążam zauważyć, że na podjeździe brak samochodu, nim
otwierają się drzwi. I oto jest. We własnej osobie, najseksowniejszy bóg
uwodzenia i erotyzmu. Stoi beztrosko, opierając się o framugę i lustruje mnie wzrokiem.
Ma na sobie szary podkoszulek, który podkreśla jego mięśnie.
- To jak, wchodzisz? –
pyta zadziornie i odsuwa się na parę kroków, po czym nie czekając na odpowiedź,
chwyta za krawat i brutalnie wciąga mnie do środka. Zatrzaskuje drzwi i ciągnie
mnie na górę po szerokich schodach. Wchodzimy do krwisto czerwonego pokoju z
mnóstwem obrazów na ścianach, po środku którego stoi duże łóżko z miękką
pierzyną. Nastrój jest romantyczny i erotyczny.
- Więc… - szepcze Blaine.
- Więc… - powtarzam
zdezorientowany. – mieliśmy sprawdzić czy jesteś gejem. Zazwyczaj sprawdza się
to pocałunkiem, ale skoro chcesz więcej to... – plączę się i motam w swojej
wypowiedzi, gdyż spojrzenie bruneta spoczywa na mych oczach i ukazuje napalone
diabełki tańczące w jego tęczówkach.
Blaine przybliża się do mojego
ucha i przygryza je, następnie szepcząc:
- Lubię brutalne zabawy.
- Och
Stać mnie jedynie na
westchnięcie. Czuje zwinne dłonie odpinające guziki mojej drogiej marynarki,
ale nie opieram się. Pragnienie przeżycia nieziemskiej nocy z tym brunetem jest
zbyt silne.
Zanim zdążam się
zorientować, pozostaję również bez koszuli. Blaine popycha mnie na łóżko i padam
na nie, zaciskając wszystkie mięśnie. Podniecenie przejmuje nade mną kontrolę.
Brunet łapie za nogawki
spodni i zsuwa je szybkim ruchem. Po chwili rozbiera się i oboje pozostajemy w
bokserkach. Siada na mnie okrakiem, a następnie wpycha język do mych ust i zatacza
duże, szybkie koła. Wiem, że czuje jak moje ciało drży i wierci się, gdyż
erekcja stała się nie do opanowania. Blaine zsuwa się na miejsce obok i zmusza
mnie do odwrócenia się, po czym łapie moje pośladki i unosi do góry. Zsuwa
niepotrzebną bieliznę, a potem moczy dwa palce w słoiczku z lubrykantem leżącym
na stoliku nocnym i wchodzi nimi we mnie
bez ostrzeżenia. Wyginam się i oddycham coraz szybciej. Jedyne na co mnie teraz
stać to stłumiony jęk, który wydostaje się spod poduszki. Blaine drugą ręką
pieści moje ciało i składa delikatne pocałunki na plecach. Po czym
niespodziewanie wysuwa palce i daje mi mocnego klapsa w lewy pośladek.
- Pieprz mnie Blaine! –
chrypię.
Brunet nie pozostaje
dłużny i natychmiast nakłada na członka prezerwatywę. Obserwuje moje ciało i
podnieca się jego niewinnością. Nachyla się i całuje mnie w usta, policzki,
szyję i kręgosłup. Szybko pochwyca me biodra i przysuwa je bliżej siebie, po
czym wchodzi we mnie w połowie i wysuwa się lekko. Syczę i wzdycham, a Blaine łapie moją dłoń i
splątuje nasze palce. Porusza się w przód i w tył, aż wchodzi we mnie cały. Och
bogowie! Jaka roskosz ogarnia moje ciało! Zalewam się gorączką i czuję tak
wiele emocji na raz. Niemal natychmiast dochodzę i aż sam się sobie dziwie!
Blaine nadal porusza się we mnie uderzając we właściwy punkt. Nie jestem w
stanie oddychać, a on pieprzy mnie ostro i wsłuchuje się w moje jęki. Mam
ochotę krzyczeć i po chwili robię to. On zachęca mnie jeszcze bardziej, po czym
wychodzi ze mnie przed dojściem. Co się dzieje? Wracaj tam, kotku!
Sięga po coś, co leży pod
łóżkiem i natychmiast czuję jego dłoń z powrotem na pośladku. Uderza mnie czymś
w postaci biczu, a ja umieram z podniecenia. Po czym znów wchodzi we mnie i
pieprząc bardziej i mocniej, nachyla się i wtyka mi do ust różową piłeczkę. Nie
waham się i spełniam jego zachciankę, nadal jęcząc i wzdychając. Zaciskam
pięści na prześcieradle, a on krzyczy, że już blisko i dochodzi we mnie!
Wysuwa się, a potem pada
na pościel i dyszy. Jest to seksowne i pełne pożądania dyszenie. Wchodzę na
niego, wypluwam piłkę i całuję namiętnie. Brunet nie opiera się.
- Kurt! – wykrzykuje w
moje usta głosem pełnym satysfakcji. – Skarbie… mój mały!
Splątuje ręce na moim
tułowiu i przyciska mnie do siebie tak, że zamiast siedzieć, leżę na nim i
całuję go do utraty tchu. Jego dłonie ponownie wędrują w dół i masują moje
pośladki, po czym ponownie wchodzą we mnie, a ja jęczę w jego usta. Robi mi
przyjemność jakiś czas, a potem odpycha mnie i wstaje. Siedzę zdezorientowany i
z zaciekawieniem oglądam jego poczynania. Szuka czegoś w górnej szufladzie
swojej komody. Uśmiecha się zadziornie gdy to znajduje i idzie w moim kierunku.
- Masz ochotę na małą
zabawę?
Znów wydaję z siebie jęk,
który w jego języku oznacza TAK.
Wyciąga zza pleców kajdanki i unieruchamia moje dłonie. Patrzy na mnie z
pożądaniem i przerywa na moment swoje działanie, całując mnie namiętnie i ssąc
dolną wargę. Potem przypina mnie do zagłówka łóżka i ponownie uderza w udo.
Syczę i oddycham, po czym nawet nie zauważam, że zacząłem wykrzykiwać jego
nazwisko:
- Bierz mnie Anderson!
Pieprz mnie tak, żebym jutro nie mógł chodzić!
Blaine uśmiecha się
zadziornie i łapie w dłonie mego członka, po czym pakuje go do ust. Tego się
nie spodziewałem! Pod wpływem pocierań jego gibkiego języka, moja skóra drży i
staje się gorąca. Rozpala się we mnie niebezpieczny ogień pożądania. Brunet
gryzie mnie, osuwa usta na czubek i zasysa go namiętnie, po czym połyka go
całego i doprowadza mnie do erekcji.
Podnosi się i siada na
mnie, całując każdy szczegół ciała.
- Chcę być mnie dotykał. –
stwierdza i odpina kajdany.
- Z przyjemnością. –
szepczę.
Gdy tylko moje ręce stają
się z powrotem wolne, łapię jego szyję i przyciągam do swoich ust. Blaine
wzdycha w moje usta, a ja masuję jego plecy i schodzę coraz niżej. Zaciskam
palce na pośladkach, doprowadzając go tym do stłumionego, ale głośnego jęku. Spoglądam
na idealne ciało Andersona i znów czuję jak drżę, a moje ciało zalewa gorąca
fala. Jęczę jak podczas orgazmu podniecając go tym, a on obcałowuje moją szyję,
co jakiś czas wracając do ucha i przygryzając go z rozkoszą.
Czuję jak przyrodzenie
mego partnera uwiera w moje udo, więc bez wahania proszę:
- Przeleć mnie jeszcze
raz, skarbie.
Nie czeka ani chwili i
podnosi się by założyć nową prezerwatywę.
- Nie. – zaprzeczam. –
Chcę cię czuć w sobie.
Uśmiecha się i składa
pocałunek na moich ustach. Sięga po lubrykant i rozsmarowuje go w dłoniach po
czym nakłada na dużego kolegę i zatacza czubkiem koła na mych pośladkach. Drżę
i wypinam się, wręcz błagając o to upragnione pchnięcie. Blaine waha się przez
chwilę, a potem łapie mnie mocno i wchodzi we mnie bez ostrzeżenia. Mam
wrażenie, że od razu przeżywam orgazm, lecz mój członek stanął zaledwie parę
sekund temu i aż prosi się o pieszczoty. Opieram się na drżących łokciach, a
brunet odrywa jedną dłoń od mego uda i łapie pewnie i mocno moje przyrodzenie.
Jego ruchy synchronizują się z ruchami pośladków. Przeżywam podwójny orgazm i
natychmiast dochodzę. On daje mi jeszcze trzy pełne pchnięcia, po czym tryska
niebiańskim jogurtem, a ja wyginam się w łuk na samą myśl posiadania jego soków
w sobie. Blaine pada obok mnie i składa niewinny pocałunek na ustach. Kładę się
na jego ramieniu, a on obejmuje mnie i usypia swym coraz spokojniejszym
oddechem. Okrywam nas kołdrą i przytulam się do niego.
Matko Boska! Właśnie
przeżyłem najlepszy seks świata!
Zajebiste <3
OdpowiedzUsuń^^
Usuńkurwa mac mam zgon to jest zajebisćie zajebiste
OdpowiedzUsuńcieszę się, że się podoba :D haha !
UsuńGenialne! Zaczynam żałować, że nie jestem gejem ;)
OdpowiedzUsuńwoow :D cudowne <3 xxx
OdpowiedzUsuńWpadłam na Twojego bloga przypadkiem - koleżanka mi poleciła Twojego larry'ego i zaczęłam przeglądać profil i wpadłam nagle na Klaine'a, a kocham Glee i ten paring jest moim ulubionym, więc od razu przeczytałam. Pod względem stylistycznym piszesz dobrze, nie masz problemu z błędami, ani nic. :D Szczerze? Nie spodziewałam się, że opisujesz seks tak..hm, drastycznie, namiętnie? Nie wiem, jak to ująć, bo mimo że jestem wielką fanką yaoi to chyba jednak wolę lżejsze opowiadania ze skupieniem się na uczuciach. No i średnio mi pasuje do Kurta to całe zachowanie. Chociaż i tak ogólnie oneshot genialny, dobrze, że ktoś w końcu naipisał coś z tej tematyki.
OdpowiedzUsuńTen oneshoot został mi polecony i szczerze, wolę opowiadania supiające się na uczuciach. Kocham glee i Klaine. Te zachowanie ich obu nie pasowało mi do normy, oni są bardziej słodcy niż napaleni, ale no nic i tak mi się podobało :)
OdpowiedzUsuńNie powiem w sumie nic nowego :D opowiadanie b.fajne jedyne co mi sie nie podobało to niektóre zwroty uzyte w tekscie,ale gusta kazdy ma swoje. Troszkę oni nie serialowi charakterologicznie a i one shot zawsze zostawia pewien niedosyt jak dla mnie moglby byc dluzszy. Swietna robota pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń