WSPOMNIENIA Z LEEDS
One Shot napisany z @Patii_Poland
________________________________________
To wszystko zaczęło się od Leeds Festival. A właściwie
kilka dni przed nim, gdy razem z Lou wracaliśmy z zakupów.
Byliśmy w
drodze do naszego wspólnego mieszkania, gdy dopadł nas deszcz. Szybko
wbiegliśmy do domu, kładąc reklamówki na blat kuchenny. Zdjeliśmy z siebie
przemoczone ubrania i takim sposobem zostaliśmy w samych bokserkach. Był to dla
nas normalny widok, bo codziennie spaliśmy w jednym łóżku. Lubiliśmy nawzajem
czuć ciepło swoich ciał. Poszedłem do łazienki i rozwiesiłem na suszarce
ciuchy. Wszedłem jeszcze do naszej sypialni, żeby wziąć jakieś suche ubrania,
ale zamarłem w połowie kroku. Moim oczom ukazał się nagi Louis stojący z moją
koszulką w rękach, jakby przytulając się do niej. Czując mój wzrok na sobie,
szybko się odwrócił rumieniąc się przy tym.
- Harry... ja... po prostu... Twoje bluzki zawsze
tak ładnie pachną, mógłbym tą ubrać? - spytał nieśmiało, jednocześnie wciągając
na siebie czyste bokserki.
- Jasne, nie musisz nawet pytać. Bierz. -
powiedziałem, uśmiechając się przy tym szeroko.
Zdecydowanie to była najdziwniejsza sytuacja, która
spotkała mnie przed Festivalem. Co prawda, wcześniej czułem, że łączy nas coś
więcej niż przyjaźń, ale myślałem, że to tylko głupie, nieodwzajemnione
uczucie.
Dzień przed Leeds, oby dwoje byliśmy naprawdę
szczęśliwi faktem, że za kilkanaście godzin będziemy mogli spędzić kilka dni
sami, w otoczeniu innych ludzi, którzy nie wiedzą kim jesteśmy. Siedzieliśmy
właśnie w salonie oglądając jakiś tandetny horror, który znaleźliśmy na półce.
W pewnej chwili Lou przysunął się do mnie trochę bliżej kładąc rękę za moją
głową, na oparciu kanapy. Zerknąłem na niego kątem oka i wróciłem myślami do
filmu. Lou chyba nie miał takiego zamiaru, bo po chwili dotykał leciutko
opuszkami palców mojego ramienia, mrucząc przy tym jak słodkie kociątko.
Odwróciłem głowę w jego stronę i już chciałem spytać dlaczego nie ogląda filmu,
a wydaję z siebie zwierzęce dźwięki, gdy poczułem jak przyciska swoje wargi do
moich. Szybko włożył język i zaczął pogłębiać nasz pocałunek. W pierwszej
chwili nic nie robiłem, ale po chwili sam zacząłem ruszać swoim językiem.
Trwało to naprawdę krótko i ostatnim co zdążyłem zarejerstrować był Lou
wtulający się w mój bok. I tak zasnąłem...
Następnego dnia obudziłem się sam na kanapie.
Zajęło mi chwilę, zanim przypomniałem sobie wczorajsze wydarzenia. Nadal nie
rozumiałem, dlaczego Boo mnie pocałował... To było naprawdę... dziwne, ale
zarazem pociągające. Wstałem z kanapy i udałem się do kuchni po coś do picia.
Usłyszałem Lou podśpiewującego jakąś wesołą melodyjkę. Wszedłem do kuchni
szeroko się uśmiechając. Musiał usłyszeć moje kroki, bo odwrócił się lekko.
- Harreh, idź się umyć i ubrać, bo za pół godziny
wyjeżdżamy. - usłyszałem jego melodyjny głos.
- A zrobisz mi śniadanie? Prooooszę, Boo. -
spojrzałem na niego z miną kota ze Shreka. Zawsze jej ulegał.
- Jasne, ale lepiej się pośpiesz. - mrugnął do
mnie.
Poczułem przyjemne uczucia gorąca. Szybko wbiegłem
na górę i poszedłem pod prysznic. Po 10 minutach podszedłem do szafy w pokoju i
wyciągnąłem z niej jakieś czyste ubrania. Zgarnąłem moją torbę i zbiegłem na
dół. Przekroczyłem próg kuchni, gdy do moich nozdrzy wtargnął zapach
naleśników. Spojrzałem na Louis'ego i szeroko się uśmiechnąłem. Zjadłem dwa
naleśniki, a resztę wziąłem w rękę. Wyjechaliśmy naszym mercedesem z garażu
powoli mknąc przez ulice Londynu. Po krótkiej podróży wysiedliśmy z samochodu z
iskierkami w oczach.
Leeds Festival.
Wydarzenie, na które czekałem od dawna.
To dzisiaj mogę przestać myśleć o problemach i dać
się ponieść chwili. Tylko tu mogę naprawdę być sobą. Wolny, nie obserwowany,
nie oceniany przez innych. Wystarczyło wtopić się w tłum, a już czułem się jak
część tego zwariowanego społeczeństwa. Tej utęsknionej przeciętności. W dodatku
z tak wyjątkową osobą jak Louis.
Daliśmy się całkowicie ponieść emocją. Zapomnieliśmy
o zasadach, gdyż wiedzieliśmy jacy są ludzie przyjeżdżający na festiwal. Przede
wszystkim tolerancyjni. Dlatego nic nie powstrzymywało mnie przed złapaniem
Louis’ego za rękę. Szedłem wtedy obok niego. Bardzo, bardzo blisko. Parę razy
nasze dłonie się otarły, a przez ciała przeleciały dreszcze. Wyczułem
odpowiedni moment i zagarnąłem palcami jego. Następnie splotłem je ze sobą, nie
widząc protestu ze strony szatyna.
Uniósł na mnie swoje błękitne tęczówki i uśmiechnął
się. Był to najsłodszy uśmiech na świecie, który sprawiał, że serce
przyspieszało i było gotowe wyskoczyć z klatki piersiowej. Jak zwykle
przymrużył oczy. To było jego wielkim atutem.
Zbliżyłem się, by po raz kolejny go pocałować. Tak
jak tamtej nocy, ale tym razem byłem pewny, że go pragnę. Wiedziałem, że on
czuje to co ja. Nie stawiał oporu i mogło by się wydawać, że nawet zrobił krok
w przód, by docisnąć nasze wargi. Nasze twarze prawie się stykały. Wargi
dzieliły milimetry, ale Lou nagle zamrugał i odsunął się. Zmarszczył brwi i
rozejrzał się dookoła. Zrobiłem to samo, ale nikt nas nie obserwował.
- Chodźmy w jakieś ciche miejsce. – powiedział. –
Nie ryzykujmy, Haz.
W pierwszej chwili nie wiedziałem co odpowiedzieć.
Co chciał ze mną zrobić? Tylko pocałować, czy może…
Poczułem jak się rumienie, więc spuściłem głowę i
uśmiechnąłem się do swoich butów. Zrobiłem dwa małe kroki w przód i szepnąłem
do ucha przyjaciela:
- Zgoda.
Przeciskaliśmy się przed tłum ludzi zebranych pod
sceną, by dotrzeć do naszego namiotu. Powoli dochodziliśmy do niego, gdy
poczułem czyjąś rękę na swojej talii. Uniosłem głowę i napotkałem pełne
pożądania spojrzenie Lou. Odsłoniłem przed nim wejście do namiotu, dając wejść
mu pierwszemu. Minął mnie, uśmiechając się pod nosem po czym zostawił mnie
samego na dworzu. Nabrałem powietrza do płuc, po czym powoli je wypuściłem.
Zaraz mogę przeżyć najlepszą noc w swoim życiu. Czy jestem na to gotów?
Poczułem przypływ odwagi, dlatego odsłoniłem namiot
i jednym susłem siedziałem już obok Louisa na materacu. Przez chwilę
patrzeliśmy na siebie w ciszy, którą przerywały nasze urwane oddechy. Obydwoje
pragnęliśmy tej chwili od dawna. W końcu mogliśmy otwarcie przyznać się do
naszych uczuć.
Pierwszy przerwałem ciszę, przysuwając się lekko do
szatyna. Ten zauważając mój ruch przymknął lekko powieki i czekał na dalszy
przebieg wydarzeń. Wpatrywałem się w jego pełne, różowe usta, w które chwile
później się wpiłem. Louis od razu oddał pocałunek, który dodatkowo pogłębił.
Moje ręce zaczęły zjeżdżać z jego talii na tyłek. Chyba zrozumiał o co chodziło,
bo szybko ułożył się tak, że leżał na mnie. Powoli dotykałem każdą część jego
ciała i napawałem się jego miękką i delikatną skórą.
Nagle oderwał swoje wargi od moich i patrzył na
mnie, głośno oddychając.
- Harry, ja… - zaczął spokojnie. – nie wiem do
czego to zmierza, ale jest coś co muszę ci powiedzieć. Skoro już nie ukrywamy
naszych uczuć.
Moje oczy zabłyszczały. Nie mogłem uwierzyć, że to
naprawdę się dzieje.
- Zauroczyłeś mnie kiedy pierwszy raz Cię
spotkałem. Chciałem spędzać z tobą każdą chwilę i od dawna czekałem na ten
moment.
Milczałem, nie mogąc wydusić z siebie słowa. To
naprawdę miało miejsce! Louis Tomlinson wyznawał mi miłość po krótkim
‘obmacywanku’.
- Jest w Tobie coś, Harry – kontynuował poważnie i
spokojnie. – Nie potrafię bez ciebie żyć, skarbie. Dlatego nie wiem, czy to nie
dzieje się za szybko. Muszę być pewien, że tego chcesz. Nie mógłbym Cię skrzy…
Jego ostatnie słowa zostały stłumione przez
pocałunek. O niczym innym nie marzyłem tak bardzo jak o tej nocy. Czułem mocne,
męskie perfumy, które pobudzały moje zmysły. Mógłbym również przysiąc, że
słyszę jakąś spokojną muzykę, która sprawiła, że atmosfera stała się
romantyczna.
Louis zsunął się trochę niżej i składał delikatne,
pełne uczucia pocałunki na mojej szyi. W pewnym momencie zassał skórę i
zachichotał.
- To będzie pamiątka.
Wyprostował się i mrugnął do mnie. Obserwowałem
każdy jego ruch. Na początku zdjął T-shirt, wyginając przy tym umięśniony tors
w moją stronę. Wsparłem się na łokciach, nie spuszczając wzroku z przystojniaka.
Poprosił bym zdjął koszulę, a on za ten czas zrzucił z siebie spodnie. To samo
zrobił z moimi. Nachylił się nade mną i
mogłem przez chwile dostrzec w jego oczach coś więcej niż zwykłe zauroczenie,
czy też pożądanie... taka jakby... troska?
- Haz... wejdziesz we mnie? - zapytał nieśmiało.
Niemalże od razu poczułem uścisk w moich
bokserkach. Robiło się tam już od dawna ciasno, ale teraz nie mogłem wytrzymać.
Szybko rzuciłem go plecami na materac, ściągając przy tym jego i swoją
bieliznę. Wsunąłem na mojego penisa prezerwatywę, a na rękę wycisnąłem trochę
lubrykantu.
- Może trochę boleć, dlatego będę ostr...
- Nie traktuj mnie jak jakieś porcelanowej lalki,
tylko działaj kochanie.
Pomału włożyłem palec do jego wejścia i zacząłem
nim ruszać. Louis na początku był trochę spięty, ale szybko się rozluźnił,
dlatego wyjąłem palec i włożyłem penisa. Poruszałem się w nim coraz szybciej,
widząc jak sprawia mu to przyjemność. Louis dyszał i jęczał pod moim ciałem.
Stawał się coraz bardziej mokry i śliski. Ja również się spociłem, a moje loki
ułożyły się w wielki nieład. Uderzałem biodrami w pośladki szatyna coraz
mocniej. Wpadłem w trans i nie potrafiłem się zatrzymać. Pieprzyłem go i to
ostro. Bardzo ostro.
Moja erekcja coraz bardziej drżała, ciało oblało
się falą podniecenia, a skóra aż parzyła, gdy tylko się ją dotknęło. Nachyliłem
się, by pocałować Louis’ego. Jego wargi były rozchylone i pobierały niezwykle
duże masy powietrza. Docisnąłem do nich swoje rozchylone usta i zetknąłem nasze
języki. Louis zagarnął ręką moją głowę bliżej siebie i wplótł palce w loki.
Już prawie dochodziłem. Byłem na linii dzielącej
mnie od wybuchu białej, lepkiej substancji. Pchnąłem jeszcze raz. Najmocniej.
- Louis – jęknąłem tuż przed dojściem.
Stało się – moje soki pozostały bezpieczne w
prezerwatywie, która dusiła mą męskość. Wycofałem się z niego i padłem na
materacu obok. Nie mogłem uspokoić oddechu oraz wirującego namiotu. Byłem
wyczerpany. Z zewnątrz słychać było stłumioną, spokojną muzykę, dzięki której
czułem się jeszcze bardziej szczęśliwy niż naprawdę byłem. Spojrzałem na Lou,
który leżał obok mnie ciężko dysząc. Gdy nasze oczy się spotkały, na jego usta
wstąpił wielki uśmiech, które nie mogłem nieodwzajemnić.
- Kocham Cię - szepnąłem.
Zasnąłem.
Przebudził mnie śpiew ptaków. Otworzyłem lekko
oczy, bojąc się, że uderzy mnie ostre światło słoneczne. Rozejrzałem się po
namiocie, a mój wzrok padł na cicho chrapiącego Louisa. Od razu przypomniałem
sobie wydarzenia z wczorajszej nocy. Ja i Louis zrobiliśmy TO, on wyznał mi, że
jest we mnie zauroczony, a ja powiedziałem, że go kocham. Wow, tyle wydarzeń
podczas pierwszego dnia Leeds? Brawa dla nas.
Boo bear zaczął kręcić się na materacu, a po chwili
otworzył oczy.
- Hej Hazz. Jak się spało? - powiedział cicho i
uśmiechnął się.
- Bardzo, baaaardzo dobrze, Boo. – mruknąłem w jego
usta i pocałowałem najczulej jak potrafiłem.
Oddał pocałunek i położył dłoń na moim policzku.
Gładził go, długo wpatrując się w moje loki, oczy i usta. Analizował każdy
szczegół. Wyglądał na naprawdę zakochanego i wierzyłem, że taki jest. Tak jak
ja.
Przytuliłem się do niego jeszcze mocniej, jeszcze
ciaśniej. Okryłem nas kocem i westchnąłem. Moje serce waliło niewiarygodnie
szybko! Zapierało mi dech w piersiach. Bałem się, że to tylko sen, ale to
wszystko działo się naprawdę.
Zapragnąłem ponownie pocałować ukochanego i
zrobiłem to. Chciałem upewnić się, że wcale nie śnię.
- W takich chwilach uświadamiam sobie, że to na
Ciebie czekałem całe życie. – oznajmiłem bardzo poważnie. Te słowa wiele dla
mnie znaczyły.
Uśmiech zszedł z ust Louis’ego. Jego dolna warga
zadrżała, a usta powoli się rozchyliły.
- Jeszcze nikt nie powiedział mi czegoś takiego. –
wyznał i zacisnął powieki. – Tak bardzo Cię kocham!
Zdecydowanie Leeds Festival to najważniejsze
wydarzenie w moim życiu i nigdy nie zapomnę tej nocy i tego dnia.
Od tej pamiętniej daty mogłem oficjalnie nazywać
Lou swoim chłopakiem.
Czy świat nie jest
piękny?
WOW! Tylko tyle mogę napisać. Gdy zabiorę się za pisanie komentarza TERAZ to wyjdzie jedna wielka niespójna papka. Więc jedyne co napiszę to WOW po raz drugi i ŚWIETNE!! Czekam na kolejną taką scenkę lub nowy rozdział na 'Angel's Touch' :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie: http://flight-do-harm-larry.blogspot.com/ :))
OMG! Skąd ty bierzesz takie pomysły? Rewelacyjny one-shot!
OdpowiedzUsuńomfg *--* cudowny one-shot <33 niesamowicie piszesz ;)
OdpowiedzUsuńSkąd wzięłaś zdjęcie?
OdpowiedzUsuńNie pamiętam, ale prawdopodobnie z tumblr :)
UsuńBoski shot *o* Nie wiem czemu ale wolałabym Lou na górze, po prostu zawsze jak widzę Larrego mam wrażenie, że to on dominuje wtym związku o.O
OdpowiedzUsuń